Szerokiej na kilkanaście metrów drogi przez Puszczę Darżlubską nie będzie. Przynajmniej na razie. Organizacje ekologiczne odniosły niewątpliwy sukces w trwającym już kolejny rok sporze. Jednak do ostatecznego zwycięstwa jeszcze daleko. Powstrzymanie inwestycji należy nazwać wygraną bitwą, bo ta „wojna” będzie toczyła się dalej.
Droga przez las
Pisze Jacek Thiel, wicestarosta wejherowski:
W 2015 roku Powiat Wejherowski wraz z Powiatem Puckim podjęli decyzję o wspólnej przebudowie drogi powiatowej nr 1446G Celbowo – Brudzewo – Wejherowo. Przedsięwzięcie ma polegać na rozbudowie drogi powiatowej wraz z poszerzeniem istniejącej jezdni, przebudowie skrzyżowania z drogami poprzecznymi, wykonaniem elementów uspokojenia ruchu, budowie ciągu rowerowo – pieszego.
Droga z Celbowa do Wejherowa ma zostać rozbudowana do rozmiarów szerokiej na trzynaście metrów drogi asfaltowej, z ciągami pieszo-rowerowymi. Szacuje się, że po rozbudowie drogą tą będzie przejeżdżać ponad pięć tysięcy pojazdów dziennie.
Budowa czy rozbudowa?
Mirek Wierzbicki przyjeżdża tu z Wejherowa na rowerze. Czasem zostawia rower w krzakach i z aparatem fotograficznym chodzi „na skuśkę”. Woli chodzić po lesie niż po betonie. Twarda powierzchnia, jak mówi, sprawia, że nogi szybciej się męczą. Mirek to „stary harcerz” (instruktor ZHP), a także emerytowany strażak.
– Władze powiatów, przez które przebiega droga twierdzą, że ona istnieje, a inwestycja ma polegać tylko na jej rozbudowie, na poszerzeniu istniejącej jezdni – zagajam.
Mirek się uśmiecha.
– No to się rozejrzyj. Widzisz tu jakąś jezdnię?
Jedziemy rowerami istniejącą drogą powiatową. To leśny dukt, a słowo „dukt” wydaje się w tym momencie najbardziej odpowiednie. Coś więcej niż ścieżka, coś znacznie mniej niż współczesna droga. „Jezdnia”, o której pisze wicestarosta wejherowski to zwyczajny piach, kamienie, kałuże, przecinające gęstwinę drzew na szerokość kilku metrów. Trudno przyjąć do wiadomości, że jedziemy „drogą powiatową”.
Mirek pokazuje to, co znajduje się tuż obok planowanej do rozbudowy „drogi”. Stanowisko żab, wysychający potok, bagna porośnięte brzozą (tzw. brzeziny bagienne), oczka wodne, stare drzewa z dziuplami, ogólnie rzecz biorąc – uroczyska, czyli miejsca, w których łatwo jest „dostać uroku”.
W ciągu dwóch godzin naszej wycieczki, podczas której czuję, że chyba nabawiłem się owego „uroku”, istniejącą „drogą powiatową” przejeżdża jeden samochód, choć jest środek tygodnia i pora szczytu komunikacyjnego.
Dla turysty i mieszkańca
Informacja (niepodpisana) z gminy Puck:
Droga powiatowa nr 1442G (czyli ta, która prowadzi przez Puszczę Darżlubską – red.) została wytyczna i była używana przez mieszkańców Ziemi Puckiej od średniowiecza. (…) Droga ta po rozbudowie ma stanowić najkrótsze i najsprawniejsze połączenie Pucka z Wejherowem. Niezależnie od pory roku. Chodzi tutaj najbardziej o sezon letni gdy podróż Puck –Wejherowo (…) jest bardzo uciążliwa.
Pisze Jacek Thiel, wicestarosta wejherowski:
Mieszkańcy powiatu puckiego i tysiące turystów wypoczywających w okresie letnim w pasie nadmorskim zyskają możliwość szybkiego dotarcia do Szpitala Specjalistycznego w Wejherowie, który w tej chwili jest rozbudowywany o kolejne bloki operacyjne. Natomiast mieszkańcy Wejherowa i okolic zyskają dobre połączenie w kierunku Pucka.
Spójrzmy na mapę. Dzisiaj turysta zmierzający z centralnej Polski nad morze – na Półwysep Helski, do Władysławowa czy Jastrzębiej Góry, jedzie obwodnicą Gdańska, za Gdynią „wbija się” w drogę do miejscowości Reda, potem skręca w prawo nad morze. Kto jechał tędy w sezonie, ten wie – trzeba przygotować się nawet na kilkugodzinne opóźnienie. Korki są tu gigantyczne.
Spójrzmy na inną mapę – mapę planowanych inwestycji. Kiedyś zapewne (choć trudno powiedzieć, kiedy [1] ) powstanie Trasa Kaszubska, szerokim kołem omijająca Trójmiasto. Turysta jadący nad morze zostawi aglomerację z prawej strony i trasą szybkiego ruchu trafi do Wejherowa, skąd do najbliższej nadmorskiej plaży będzie miał już tylko 20 kilometrów. Tylko że w Wejherowie będzie musiał skręcić do Redy i dalej jechać wiecznie zakorkowaną w sezonie trasą dojazdową nad morze. Ostatnie 20 kilometrów może jechać godzinę, dwie…
Chyba że pojedzie przez Puszczę Darżlubską, drogą powiatową, która z leśnej szutrówki zamieni się w wygodną asfaltową jezdnię. „Wyskoczy” z lasu w Brudzewie, skąd do Pucka jest już tylko 5 kilometrów (bez korków), do Półwyspu Helskiego – 15 kilometrów.
Szkody w środowisku minimalne?
Pisze wicestarosta Jacek Thiel:
Należy podkreślić, iż projekt budowlany modernizacji drogi powiatowej, szczególnie na odcinku przebiegającym przez obszar Natura 2000 będzie zakładał rozwiązania minimalizujące oddziaływanie na środowisko, w szczególności w fazie eksploatacji.
Jakie działania mają zminimalizować wpływ przyszłej drogi na środowisko?
Ograniczony ma zostać tonaż masy całkowitej pojazdów do 12,5 tony, ograniczenie dopuszczalnej prędkości do 50 km/h wraz z zakazem wyprzedzania, zatrzymywania i postoju.
I dalej czytamy w korespondencji z wicestarostą wejherowskim:
Oprócz dokumentacji technicznej wymagane było sporządzenie oceny oddziaływania na środowisko. Na podstawie przygotowanego szczegółowo Raportu, Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Gdańsku uzgodnił realizację przedmiotowego przedsięwzięcia.
Raport czyli „szajs”
„Opracowany szczegółowo” raport oddziaływania na środowisko, o którym wspomina wicestarosta, został przedłożony do konsultacji społecznych 6 lipca 2017 roku. Zainteresowali się nim naukowcy – biolodzy, aktywiści organizacji zajmujących się ochroną przyrody. Wśród nich był zoolog dr Mateusz Ciechanowski z Polskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody „Salamandra”.
– Gdy zapoznałem się z tym raportem… No cóż. Byłem porażony niekompetencją osób, które go przygotowywały. Zastanawiam się, jak to powiedzieć, żeby nadawało się „do gazety”… – Mateusz uśmiecha się znacząco. – Zostanę przy stwierdzeniu, że raport był, powiedzmy, niskiej jakości.
– To znaczy?
– Był niewystarczający do tego, żeby ocenić, jak rozbudowa drogi wpłynie na wartości przyrodnicze obszaru.
– Powtórzę pytanie: co to znaczy?
Mateusz „musi zacząć od początku”.
– Mamy w tym przypadku do czynienia z Obszarem Natura 2000. Nie chodzi o „jakąś tam przyrodę”, ale o konkretne miejsce, dla którego powstał „obszar naturowy”, który chroni bardzo konkretne walory przyrodnicze – gatunki lub siedliska.
Obszar Natura 2000 „Puszcza Darżlubska” został powołany dla ochrony siedlisk sowy włochatki.
– Teraz, żeby być precyzyjnym, muszę wyjaśnić, po co jest taki raport oddziaływania na środowisko w przypadku obszaru Natura 2000 – kontynuuje dr Mateusz Ciechanowski. – Zgodnie z prawem inwestor musi wykazać, że inwestycja – w tym przypadku rozbudowa, a w istocie – budowa drogi, nie zniszczy walorów przyrodniczych dla których ochrony obszar został utworzony. Może je jednak „tylko uszkodzić”. Jeśli tak, to raport musi przekonać urzędnika wydającego zgodę – na przykład z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, że – po pierwsze: owo „uszkodzenie” nie odbędzie się w takim w stopniu, żeby na przykład zagrozić krajowym zasobom danego gatunku, po drugie zaś: że nie ma rozwiązań alternatywnych, czyli, że nie da się inwestycji zrealizować inaczej. No i jest trzecia kwestia: trzeba udowodnić, że znaczenie publiczne takiej inwestycji jest tak duże, że można zgodzić się na to „uszkodzenie”.
– Kto powinien to udowodnić?
– Inwestor. W tym celu wynajmuje specjalistów i zleca im sporządzenie takiego raportu.
– Rozumiem. I w ten sposób powstał raport dotyczący budowy… Przepraszam, rozbudowy drogi przez Puszczę Darżlubską.
– On się kompletnie się do tego nie nadawał. Nie spełniał swojego zadania.
Biolog tłumaczy, że taki raport oddziaływania na środowisko w tym przypadku powinien zawierać rzetelne dane dotyczące bytowania na danym o obszarze włochatki – bo ochrona obszaru w pierwszej mierze dotyczy tej właśnie sowy. Ale nie tylko włochatki. Zgodnie z przepisami raport taki ma wskazać wszystkie walory przyrodnicze danego terenu.
Dr Mateusz Ciechanowski:
– W zasadzie żadna z grup organizmów, które tam występują, nie została w tym raporcie rzetelnie zinwentaryzowana. Podam kilka przykładów. W części botanicznej raportu powinna się znaleźć tak zwana mapa roślinności rzeczywistej, na której zaznaczone zostałyby zbiorowiska roślinne, w tym takie, które reprezentują siedliska przyrodnicze chronione unijnym prawem. Na przykład takie siedliska, jak bór bagienny. W raporcie nie wykazano takiego siedliska na całej trasie inwestycji. Tymczasem przy samej drodze – kilkanaście metrów od niej – jest płat boru bagiennego – dokładnie rzecz biorąc brzeziny bagiennej, i wprost nie sposób tego nie zauważyć.
Rzeczywiście, nie sposób nie zauważyć i nie sposób się nie zauroczyć. Przekonałem się na własne oczy, podczas rowerowej wycieczki z Mirkiem Wierzbickim. Nie przerywam jednak dr Ciechanowskiemu:
– Co więcej, na dobrą sprawę nawet nie trzeba iść w teren. To siedlisko jest zaznaczone na ogólnie dostępnej w internecie mapie, sporządzonej przez Lasy Państwowe. Trudno mi powiedzieć, jak botanik sporządzający raport mógł ten fakt pominąć…
Nie chodzi jednak tylko o to „bagienko”.
– Albo nietoperze… Wystarczyło jedno wyjście w teren wieczorem żeby znaleźć kryjówkę karlika większego, w dziupli przy drodze. Oczywiście w raporcie jej nie wykazano. Zresztą to nie jest kwestia tylko tego, co w raporcie zrobiono źle, ale też czego nie zrobiono w ogóle. Porostów, grzybów, owadów nie zinwentaryzowano w ogóle, choć należało to zrobić. Takie inwentaryzacje robi się nawet wtedy, gdy się ocenia wycinkę alei przydrożnej, a co dopiero przy takiej inwestycji.
– Czy sporządzenie tego raportu można nazwać manipulacją?
Mateusz Ciechanowski teraz waży słowa. Manipulacja oznaczałaby celowe, świadome działanie, to coś więcej niż „bylejakość”.
– Nie wiem. Z pewnością raport został zrobiony skrajnie niechlujnie. To był zwyczajny szajs.
Dewastacja przyrody
W lipcu 2017 roku trwały konsultacje społeczne raportu. Naukowcy mieli bardzo mało czasu, zbyt mało, by pójść w teren i zrobić poprawne metodycznie inwentaryzacje – na to potrzebny jest cały rok. Ale w ramach tych konsultacji, „na szybko” postanowili przygotować dokument, który dziś nazywają kontrraportem. Bazując głównie na dostępnych w literaturze informacjach, na wynikach dotychczasowych badań i obserwacji, sporządzili opracowanie, które złożyli jako swój głos sprzeciwu w konsultacjach społecznych.
Swoje uwagi złożyły wówczas trzy organizacje ekologiczne, oprócz Stowarzyszenia Ochrony Sów i PTOP „Salamandry”, głos w sprawie zabrało również Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków.
Ocena wszystkich tych organizacji nie pozostawiała wątpliwości: rozbudowa drogi przez Puszczę Darżlubską, będąca w istocie jej budową, to nic innego, jak dewastacja przyrody.
Wróćmy jednak do samego raportu. Procedura jest taka, że po konsultacjach społecznych trafia on na biurko pracowników Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, i to oni mają decydujący głos w sprawie – mogą „uzgodnić” inwestycję, zatwierdzając przedłożony przez inwestora raport, lub nakazać uzupełnienie lub sporządzenie raportu od nowa.
W lutym 2018 roku RDOŚ raport „uzgodnił”. To znaczy, że nie wziął pod uwagę głosu przyrodników. Urzędnicy powołani do tego, by chronić przyrodę, dali inwestycji zielone światło.
W środowisku przyrodników zawrzało. O sprawie napisała Gazeta Wyborcza Trójmiasto:
– Dwukrotnie składaliśmy swoje uwagi, wskazywaliśmy między innymi na brak wiedzy sporządzających Raport ekspertów, niewłaściwą metodykę inwentaryzacji awifauny, brak propozycji działań łagodzących negatywne skutki inwestycji. Zwracaliśmy uwagę na manipulowanie zebranymi danymi i wprowadzanie w błąd opinii publicznej. W Raporcie nie powołano się na ogólnodostępne wyniki inwentaryzacji przyrodników, które pozwoliłyby na lepszą ocenę i podniosłyby jakość tego dokumentu – stwierdziła Ewelina Kurach, ornitolog ze Stowarzyszenia Ochrony Sów, jednej z organizacji, które zwróciły uwagę na nierzetelność raportu. Dodała, że bardzo żałuje, że nigdy nie doprowadzono do konfrontacji przedstawicieli organizacji ekologicznych z autorami Raportu. A jakość samego Raportu nazwała skandaliczną.
Ornitolodzy przekonywali, że postanowienie wydane przez RDOŚ – instytucję, która ma chronić przyrodę, jest „decyzją sankcjonującą działania niekorzystnie ingerujące w przyrodę i prowadzące do jej trwałego uszczerbku”.
Mszaki, grzyby, chrząszcze, sowy, wilki i łosie
Przyjrzyjmy się chronologii wydarzeń. W lipcu 2017 roku odbywają się obowiązkowe konsultacje społeczne raportu zleconego przez inwestora i powstaje „szybki” kontrraport ekologów. Ich uwagi trafiają na biurko pracowników RDOŚ, jednak – w lutym 2018 roku, instytucja ta daje zielone światło dla budowy drogi. Na tej podstawie we wrześniu 2018 roku władze samorządowe wydają „decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach przedsięwzięcia”, co mogłoby oznaczać zakończenie debaty na temat ochrony Puszczy Darżlubskiej i podjęcie kolejnych, ostatnich już kroków zmierzających do rozpoczęcia budowy. Trwa to wszystko rok i dwa miesiące. To wystarczający czas, by sporządzić rzetelne badania i inwentaryzacje w terenie.
Jeszcze w lipcu 2017 roku naukowcy z „Salamandry” i Stowarzyszenia Ochrony Sów postanowili, że sprawy nie odpuszczą i spróbują wykorzystać czas na lepsze przygotowanie się do „bitwy o Puszczę”. Zaangażowali szereg kolejnych naukowców, którzy w tym czasie robili inwentaryzacje w terenie. Chodziło o to, żeby mieć coraz twardsze dane, mocniejsze argumenty. I, kiedy we wrześniu 2018 roku, po decyzji samorządu wydaje się, że inwestycji nie da się już powstrzymać, ekolodzy kładą na stół kolejne wyniki badań.
A w nich:
Specjalista od mszaków – briolog, zidentyfikował trzy stanowiska (jedno tuż przy drodze) cennego i ściśle chronionego bezlistu okrywowego. W innych miejscach na Pomorzu specjalnie dla zachowania tego gatunku tworzy się obszary Natura 2000.
Mykolodzy naliczyli w bezpośredniej odległości od drogi (trzydzieści metrów) 137 gatunków grzybów.
Lichenolog wykazał występowanie 29 gatunków rzadkich, chronionych porostów.
Entomolog stwierdził występowanie szeregu chrząszczy, między innymi szczególnie cennego zacnika, występującego w regionie gdańskim na jedynie trzech stanowiskach, kolejne rzadkie gatunki kózek czy trzmiela szarego – ujętego w Czerwonej Księdze Zwierząt ginących i zagrożonych wyginięciem.
Ornitolodzy – specjaliści od sów, oprócz stwierdzenia niewykrytych w oficjalnym raporcie stanowisk włochatki, zidentyfikowali jeszcze rzadsze od niej gatunki – sóweczkę i puchacza. Ten ostatni to największa sowa w Polsce i na świecie, bardzo rzadka. Jedyne potwierdzone na Pomorzu jej stanowiska znajdują się w Borach Tucholskich i Słowińskim Parku Narodowym.
Ponadto w odległości niecałych dwustu metrów od drogi zaobserwowano wilki i młodego łosia. To oznacza, że łoś – który na Pomorzu występuje sporadycznie (głównie są to osobniki migrujące), zadomowił się w Puszczy Darżlubskiej, gdzie ma swoje siedlisko i dochodzi do jego rozrodu.
Mateusz Ciechanowski:
– Tak, byliśmy zaskoczeni. Okazało się że kompleks leśny, jakim jest Puszcza Darżlubska, a zwłaszcza strefa przyległa do tej właśnie, planowanej do rozbudowy drogi, ma dużo większe znaczenie przyrodnicze, niż sami się tego spodziewaliśmy, a już na pewno większe niż wskazywał to ten nieszczęsny raport zrobiony na zlecenie inwestora.
Ekolodzy wykonali jeszcze jedno, strategiczne posunięcie: zwrócili się o opinię do Regionalnej Rady Ochrony Przyrody.
Jest to organ powoływany przez RDOŚ na pięcioletnią kadencję. Jej członkami są naukowcy, praktycy, leśnicy oraz przedstawiciele sejmiku województwa. Zadaniem Rady jest opiniowanie aktów prawnych, ocena realizacji zadań w zakresie ochrony przyrody i „przedstawianie wniosków i opinii”.
Jak zareagowała Rada Ochrony Przyrody – organ doradczy dla RDOŚ, jednocześnie zachowujący niezależność od tej instytucji? Rada w całości podzieliła wątpliwości i zastrzeżenia ekologów. Potwierdziła, że braki w raporcie są ewidentne i oczywiste i że sporządzony na zlecenie inwestora (powiaty: pucki i wejherowski) raport w żadnym razie nie może być podstawą do wydawania jakichkolwiek decyzji.
Niedopuszczalna decyzja samorządu
Jest więc wrzesień 2018 roku. W obiegu jest raport sporządzony na zlecenie inwestora, co do którego w zasadzie nie ma już wątpliwości że jest nierzetelny, są również wyniki badań i inwentaryzacji sporządzonych przez naukowców za sprawą organizacji ekologicznych.
Władze samorządowe i RDOŚ nie biorą ich pod uwagę. Co więc zrobić, żeby powstrzymać rozbudowę drogi?
Ostatnią deską ratunku jest złożenie odwołania do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. SKO powołuje biegłego i przez ponad rok analizuje sprawę.
13 stycznia 2020 roku zapada decyzja SKO.
Mateusz Ciechanowski:
– Pierwsza reakcja? Niemożliwe! Byłem przekonany że składanie odwołania do SKO od decyzji samorządu – czyli inwestora, to trochę sztuka dla sztuki, że decyzja i tak już zapadła… Oczywiście, że trzeba się postawić, walczyć do końca o powstrzymanie realizacji tego durnego pomysłu, ale… Szczerze mówiąc nie wierzyłem już w drogę prawną.
Czytamy w dokumencie uzasadniającym stanowisko SKO:
(Raport sporządzony na zlecenie inwestora – red.) uznać należy za niekompletny i niewystarczający dla potrzeb dla ustalenia środowiskowych uwarunkowań realizacji inwestycji (…) Przedłożony przez inwestora „raport” dotknięty jest licznymi wadami merytorycznymi (…) zawiera błędy metodologiczne (…) Opracowanie miało być inwentaryzacją, a w rzeczywistości jest spisem gatunków, nawet bez określenia ich statusu lęgowego.
Dalej, o samej decyzji samorządu, która dawała zielone światło dla rozbudowy drogi:
Wyniki (raportu – red.) wykorzystano bezkrytycznie (…). Taka decyzja jest niedopuszczalna.
Ostatecznie Samorządowe Kolegium Odwoławcze decyzję samorządu „uchyla w całości”.
Co dalej? Ostateczność
SKO decyzję „uchyla w całości”. Co to oznacza w praktyce?
Inwestor – czyli w tym przypadku samorząd (dwa powiaty: pucki i wejherowski), muszą jeszcze raz zrealizować całą procedurę środowiskową. Zlecić raport, przeprowadzić konsultacje społeczne, uzyskać akceptację z RDOŚ…
Jak się okazuje, determinacja władz samorządowych, żeby drogę rozbudować, jest duża.
– Nie odstępujemy od planów tej inwestycji. W marcu zleciliśmy wykonanie nowego raportu. Będzie gotowy za rok – informuje Robert Lorbiecki, dyrektor Zarządu Drogowego dla Powiatu Puckiego i Wejherowskiego.
Pisze wicestarosta wejherowski Jacek Thiel:
W chwili obecnej trwają dalsze prace projektowe uwzględniające sugestie SKO i organizacji ekologicznych. Sporządzone zostaną dodatkowe badania w zakresie ornitofauny w okresie 12 miesięcy, co w praktyce wiąże się z koniecznością zrobienia nowej dokumentacji środowiskowej. Wykonana ma być pełna, przynajmniej roczna inwentaryzacja przyrodnicza, ze szczególnym uwzględnieniem gatunków chronionych…
Sama inwentaryzacja potrwa więc co najmniej rok. Cała procedura to jakieś dwa, trzy lata… Tyle czasu udało się ekologom zyskać. Po decyzji SKO wydawało im się, że uratowali Puszczę Darżlubską. Jak widać to jednak nie koniec.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Nie chcę dwóch mniejszych Puszcz, chcę jedną dużą [FELIETON]
– Gdyby nie udało się uratować Puszczy Darżlubskiej na drodze administracyjnej, bylibyście gotowi na protesty? Przywiązywalibyście się do drzew?
Mateusz Ciechanowski zastrzega, że jego organizacja, PTOP „Salamandra” nie działa w taki sposób, opiera swoje działanie na wiedzy i jest profesjonalna, że to nie ich styl.
– Ale czym innym jest działalność organizacji, a czym innym moje obywatelskie prawo. Tak, byłem gotowy na opcję „łańcuchy”. Szczerze mówiąc nie wierzyłem w drogę administracyjną, myślałem, że w końcu będziemy musieli powstrzymywać inwestycję na etapie walki bezpośredniej, protestów.
Pozycja naukowca nie wyklucza tego rodzaju działań.
– Moim zdaniem pokojowe protesty polegające na fizycznym blokowaniu inwestycji, wcale nie są przekraczaniem granic prawa. Przecież takie protesty dotyczą działań bezprawnych. Kto tu łamie prawo? Jeśli decyzje urzędników łamią przepisy ustawy o ochronie przyrody, to przecież właśnie one są bezprawne. Dlatego uważam, że mamy prawo w takich sytuacjach do fizycznego występowania przeciwko nim, nawet jeśli organy władzy publicznej stwierdzają, że dane przedsięwzięcie jest legalne. Decyzja urzędnika jeszcze nie znaczy, że inwestycja jest legalna – stwierdza dr Mateusz Ciechanowski.
[1] Edit: Odcinek „gdyński” Obwodnicy Metrpolitalnej (Gdynia – Bożepole Wielkie) to Trasa Kaszubska- i ma być gotowy w przyszłym roku. W tekście pojawił się błąd. Gdy piszemy o „Trasie Kaszubskiej”, to mamy na myśli Obwodnicę Metropolitalną – i to w odniesieniu do niej uzasadnione jest twierdzenie, że nie wiadomo, kiedy w całości powstanie (odcinek Gdańsk Południe – Chwaszczyno „jest planowany do realizacji”). Podziękowania dla Czytelnika, który zwrócił na to uwagę.
CZYTAJ WIĘCEJ O OBRONIE PUSZCZY DARŻLUBSKIEJ (ARTYKUŁY PONIŻEJ)