Mikrowyprawy – pisaliśmy o nich już wielokrotnie. Tym razem już nie będziemy pisać, tylko… mówić. I pokazywać.
Wybrać się na mikrowyprawę, czyli…
Wyjść na spacer z psem do lasu. Ale wcześniej odrobinę się do tego przygotować. Przyciąć sosnowy pieniek, wywiercić dwie dziury – a wszystko po to, by w lesie napić się gorącej herbaty.
Wyjść o świcie na spacer po łące. Ale nie tylko żeby pospacerować bez celu. Wyjść po to, by spotkać się oko w oko z żubrem.
Wyjść z domu… By przeżyć przygodę. Bacznie się wokół rozglądać, czytać wszystkie znaki na niebie i Ziemi. Świadomie dzielić przestrzeń z dzikimi sąsiadami – z lisem, żurawiem, a nawet… wilkiem. Na ile się da – podglądać ich życie. Spoglądać w gwiazdy. Oddychać pełną piersią.
Czytać. Wszak niejedna przygoda bierze swój początek w książce lub artykule. A potem – wyjść z domu, oczywiście. Szukać śladów przeszłości, a jeśli tych śladów nie ma – puszczać wodze fantazji. Bo przygodą jest skok z bungee, ale także podróżowanie w czasie z przymkniętymi oczami, położywszy się w trawie na słońcu.
To wszystko znajdziecie w naszych opowieściach o mikrowyprawach – a będzie się działo (prawie zawsze) tuż za progiem naszego domu w Kartuzach. A jeśli już wyruszymy gdzieś dalej, to nie będzie to ekstremalna wyprawa, ale właśnie ta skromniejsza jej siostra, która rozpocznie się tuż za progiem wygodnego hotelu czy pensjonatu.
Spróbujmy więc odnaleźć wokół siebie Alaskę, Daleką Północ, piaski Sahary, amazońską dżunglę, Wielki Mur Chiński, Taj Mahal i Atlantydę. Bądźmy jak Indiana Jones, Pan Samochodzik, Bohaterowie powieści Alfreda Szklarskiego, Jacka Londona czy Jamesa Oliviera Curwooda.
Bo – w ostatecznym rozrachunku, każda podróż zaczyna się i kończy w nas samych. I tylko od nas zależy kim będziemy po drodze… Spróbujmy na chwilę zrezygnować z bycia dorosłym. Nie umiemy już? Spróbujmy.
Dlatego, szczerze mówiąc – drugorzędne znaczenie ma to, jak daleko wyruszymy – w sensie dosłownym. Znaczenie ma to, jak daleko wyruszymy – w sensie metaforycznym. Wpatrując się w zachód słońca, w mroźne popołudnie w Bilowie obok Kartuz, przy bulgocącym na ogniu wrzątku, jesteśmy wszakże łowcami wilków i tropicielami niedźwiedzi. Bo kto nam zabroni?
To tak tytułem wstępu.
Bo zasadnicza informacja jest następująca:
ZAPRASZAMY DO OGLĄDANIA I SUBSKRYBOWANIA VLOGA „SŁOMA Z BUTA”
Na kanale You Tube SŁOMA Z BUTA znajdziecie vlogowe filmiki, takie jak ten który opowiada o poszukiwania dzikiego zwierza w Puszczy Białowieskiej…
…albo taki, który poświęcony jest robieniu herbaty (w dość specyficzny sposób).
Oprócz tego na kanale SŁOMA Z BUTA znajdują się filmy dokumentalne. Co je łączy z vlogiem?
Vloger – Tomek Słoma Słomczyński, jest również współproducentem bardziej profesjonalnych produkcji, w których zresztą sam występuje w charakterze prowadzącego program (film) reportera.
To na przykład film „Podróż. Zdroje Raduni”…
… i film „Rupieciarze”.