W ostatnich dniach dotarła do mnie pewna internetowa ankieta. Jako, że jestem coraz szerzej kojarzony z tematyką kaszubską, choć Kaszubą z krwi nie jestem, fakt ten nie wywołał mojego zdziwienia. I pewnie wypełniłbym ankietę, i zapomniał o sprawie, gdyby nie fakt, że wyłożyłem się na na samym jej początku. Nie umiałem odpowiedzieć, na proste, wydawałoby się, pytania. Gdy je przeczytałem, wpadłem w osłupienie, potem się śmiałem, na końcu zaś zezłościłem.
Pełen profesjonalizm
Zacznijmy jednak od początku. Ankieta – przygotowana przez „naukowców z Uniwersytetu Warszawskiego zainteresowanych badaniem mniejszości etnicznych w Polsce i poza Polską” ma przynieść im wiedzę na temat „różnych aspektów użycia języka kaszubskiego” oraz o „postrzeganiu mniejszości kaszubskiej w Polsce”. Nad pierwszej stronie ankiety widnieją loga: Uniwersytetu Warszawskiego, Funduszy Europejskich („Inteligentny Rozwój”), Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej i Unii Europejskiej (Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego).
Pełen profesjonalizm, chciałoby się rzec. Tak to wygląda na pierwszy rzut oka. Z takim to przekonaniem zabrałem się do czytania pytań:
„Kto ma większy wpływ na ekonomię i biznes w Polsce?”
„Kto jest bogatszy?”
„W której grupie jest więcej znanych osób, takich jak pisarze, artyści, aktorzy?”
„Kto jest bardziej szanowany w Polsce?”
„Kto ma silniejszą pozycję?”
„Kto będzie miał silniejszą pozycję za 20 lat?”
A oto możliwe odpowiedzi:
– zdecydowanie Polacy,
– raczej Polacy,
– tak samo Kaszubi, jak i Polacy,
– raczej Kaszubi,
– zdecydowanie Kaszubi.
Kaszubski spisek, kaszubska junta… Kim jest Donald Tusk?
Zacząłem się zastanawiać nad udzieleniem odpowiedzi na pierwsze pytanie: kto ma większy wpływ na ekonomię i biznes w Polsce? W POLSCE?! Zorientowałem się po chwili, że pytanie nie dotyczy terenu Kaszub tylko całego kraju. Odpowiedź jest tak oczywista, że samo pytanie wydaje się wręcz śmieszne. Wyobraźmy sobie kogoś, kto twierdzi, że Kaszubi mają większy wpływ na polską gospodarkę, na terenie całego kraju, niż sami Polacy… To chyba musiałby być jakiś tajny kaszubski spisek, sięgający samych szczytów elit władzy i biznesu.
A teraz przyjrzyjmy się zaproponowanym odpowiedziom. Mogę wybierać między Kaszubami i Polakami. Te dwie kategorie traktowane są rozłącznie. Inaczej rzecz ujmując – autorzy ankiety nie przewidzieli zbioru obejmującego elementy, które moglibyśmy zaliczyć do obydwu kategorii: Kaszuby i Polaka jednocześnie.
Weźmy na przykład takiego Donalda Tuska – on rzeczywiście może mieć jakiś wpływ na gospodarkę w Polsce. Ale czy on jest Polakiem czy Kaszubą?
Inne pytanie: „W której grupie jest więcej znanych osób, takich jak pisarze, artyści, aktorzy?”. Autorzy ankiety zdają się nie zauważać, że porównują w tym momencie „grupę” Kaszubów, liczącą 200 – 300 tys. z grupą Polaków, która liczy niecałe czterdzieści milionów. Gdzie jest więcej artystów? Czy takie pytanie ma jakiś sens?
No i znowu: aktorka Danuta Stenka albo piosenkarka Natalia Szroeder – to są Kaszubki czy Polki? Bo – najwyraźniej, zdaniem autorów ankiety (naukowców z Uniwersytetu Warszawskiego), niemożliwa jest sytuacja, w której któraś z tych pań byłaby zarówno Kaszubką, jak i Polką, po równo.
Osłupiałem czytając kolejne pytania dotyczące silniejszej pozycji. Jak rozumiem – chodzi o silniejszą pozycję w POLSCE – tak jak w poprzednich pytaniach. Kto przy zdrowych zmysłach odpowiedziałby, że nie Polacy, ale Kaszubi ją mają? Albo, że będą ją mieć za 20 lat? To byłoby możliwe, gdyby jakaś kaszubska junta wojskowa opanowała rządy w Polsce i zaczęła Kaszubami obsadzać najważniejsze stanowiska. I czy na przykład znana artystka z Gowidlina (Danuta Stenka), dobrze sytuowany biznesmen z Bytowa (Leszek Gierszewski) albo minister pochodzący z Rumi (Jarosław Sellin), czy oni zyskali „silne pozycje” jako Kaszubi czy też jako Polacy? (1)
Naukowo potwierdzona dyskryminacja
Zastanawiam się, czy te oczywiste błędy metodologiczne były niezamierzone (żaden student drugiego roku socjologii nie miałby prawa zdać metodologii nauk społecznych, popełniając takie błędy), czy też specjalnie je „popełniono”. Wówczas w zasadzie przestałoby to mnie uprawniać do nazywania ich „błędami”. Wówczas mielibyśmy do czynienia z manipulacją.
Na czym miałaby ona polegać?
To proste. Na tym, że zdecydowana większość odpowiedzi na pytania przywołane powyżej, będzie wskazywała na „Polaków”, jako tych, którzy: mają silniejszą pozycję, są bardziej szanowani, wpływowi, znani, bogatsi. Czyli, inaczej mówiąc: wyniki ankiety „dowiodą”, że Kaszubi są mniej wpływowi, szanowani, znani… itd., czyli – czarno na białym wyjdzie, i zostanie naukowo potwierdzone, że Kaszubi są w Polsce DYSKRYMINOWANI! I wcale nie trzeba owej ankiety rozsyłać po internecie, zbierać wyników, czekać na odpowiedzi, żeby – na podstawie samej lektury pytań stwierdzić, że takie będą wyniki owego „badania”.
Ankieta zawiera znacznie więcej błędów. Na przykład: po zaznaczeniu odpowiedzi, że nie mówię po kaszubsku, autorzy zadają mi pytanie: „Co czuję, gdy mówię po kaszubsku?”
Na koniec autorzy ankiety interesują się moim zdrowiem i dobrostanem psychicznym.
Naukowe towarzystwo
Zastanawiające jest to, że badanie to jest firmowane przez tak szacowną instytucję, jak Uniwersytet Warszawski. Gdyby to była jakaś agencja badania opinii, można by stwierdzić, że cóż – klient żąda, klient płaci… Ale… Największy w Polsce uniwersytet?
Należy więc przyjrzeć się instytucji, kto to badanie – i w jakim celu, realizuje.
Cały projekt nosi nazwę:
„Językowe antidotum: żywotność językowa jako narzędzie budowania psychicznego dobrostanu, zdrowia i zrównoważonego rozwoju.”
Realizuje go międzynarodowy ośrodek badawczy, który powstał na Uniwersytecie Warszawskim. Nazywa się: Centre for Research and Practice in Cultural Continuity. Razem z Uniwersytetem Warszawskim tworzą go cztery ośrodki z zagranicy: University of London, Leiden University, University of Groningen oraz Max Planck Institute for the Science of Human History in Jena.
Tyle o autorach badania. Brzmi poważnie. Tym bardziej zastanawiające: skąd tak szkolne błędy w samej ankiecie?
Kaszubski na zdrowie
Żeby spróbować znaleźć odpowiedź na to pytanie, trzeba wczytać się w to, co pisze się o samym badaniu. Na ostatniej stronie ankiety czytamy: „Ma ono na celu zbadanie związków między użyciem języka, dyskryminacją, a zdrowiem i dobrostanem.”
Dyskryminacją? To znaczy, że autorzy badania z góry założyli, że na Kaszubach mamy dyskryminację? Bo jeśli w tym konstrukcie zabrakłoby pojęcia „dyskryminacji”, to co wówczas by zostało? Wówczas badanie będzie miało na celu „zbadanie związków między użyciem języka, a zdrowiem i dobrostanem”. Wyszłoby na przykład, że używający języka kaszubskiego są zdrowsi i czują się lepiej niż używający języka polskiego. Brzmi to groteskowo. „Dyskryminacja” jest tu więc bardzo potrzebna.
Ale to nie koniec. Na ostatniej stronie ankiety czytamy dalej: „Wyniki projektu mają szansę rozwinąć wiedzę na temat skutków utraty języka i dyskryminacji językowej na funkcjonowanie grup mniejszościowych i imigrantów, a także całego społeczeństwa.”
I znowu – autorzy twardo zakładają, że mamy coś takiego, jak dyskryminacja. Bo jakby założyć, że jej nie ma, to uciekłby nam przedmiot badania. Wówczas badaliby skutki dyskryminacji, której… nie ma.
Nie ma na Kaszubach żadnej dyskryminacji
Moim zdaniem – tak, to moja subiektywna opinia, na Kaszubach nie ma żadnej dyskryminacji. Jest ogromna praca do zrobienia, głównie przed organizacjami kaszubskimi, żeby podnosić jakość nauczania języka kaszubskiego, żeby wprowadzać go do przestrzeni publicznej, żeby stworzyć coś w rodzaju mody na jego używanie wśród młodych ludzi i jednocześnie – zmienić jego zły wizerunek wśród niekaszubskojęzycznej części społeczeństwa. Tak, być może z językiem kaszubskim mogłoby być lepiej, choć nigdy w historii Polski nie łożono na jego naukę tak dużych środków. Jest jeszcze wiele do zrobienia, ale mówienie o jakiejkolwiek dyskryminacji to – moim zdaniem, nadużycie.
Wyniki ankiety jednak przyniosą inne wnioski. Okaże się, że po pierwsze: w Polsce żyją dwie grupy, wobec siebie rozłączne: Kaszubi i Polacy. Po drugie zaś, że Kaszubi mają mniejszy wpływ na gospodarkę niż Polacy, że są mniej wpływowi niż Polacy, mają słabszą pozycję, że mniej wśród nich znanych artystów. W komentarzu do wyników zapewne przeczytamy, że oto mamy naukowe dowody na dyskryminację Kaszubów.
„Oprócz opracowań naukowych, wynikiem projektu będą praktyczne rozwiązania i wskazówki dla polityki edukacyjnej, językowej, a także migracyjnej” – czytamy na ostatniej stronie ankiety.
(1) Na marginesie: Wyniki spisu powszechnego z 2011 r. – deklarację przynależności wyłącznie kaszubskiej (bez wskazania na przynależność do narodowości polskiej) złożyło 16 tys. osób. 212 tys. osób złożyło deklarację narodowości polskiej i kaszubskiej jednocześnie. Zdecydowana większość Kaszubów czuje się zarówno Polakami, jak i Kaszubami. I są na to dowody. Naukowe.