[Tekst: Karola Kułaga]
W przedświątecznej pogoni za prezentami, składnikami na makowiec, bigos i pierogi, warto wychylić nosa zza garnków, złapać za rękę albo nogę dziadka, babcię, ciotkę, dziatwę i pognać na pobliski rynek czy deptak. Każde miasto o tej porze roku ściga się o to, kto będzie miał najjaśniejsze światełka, największą szopkę i najwyższą choinkę. Nie trzeba jechać do samej Warszawy, czy do Parku Oliwskiego by podziwiać (przyznać trzeba) jedną z piękniejszych instalacji. Kto Wejherowo zna, ten wie, że co roku miasto owe może również pochwalić się zachwycającą iluminacją świetlną. Tak, tak. Wiem, że przez kilka dobrych lat rynek w okresie świątecznym wyglądał jak rodem z Las Vegas… Jednak jest progres. Oświetlenie z roku na rok jest bardziej spójne i przemyślane.
My, z racji tego, iż do Wejherowa mamy niedaleko, wszak kilka kilometrów (półtorej godziny z buta idąc lasem przez Betlejem – taka dzielnia w Redzie, dobre co?), postanowiliśmy odwiedzić to słynne Las Vegas Północnych Kaszub. Zaczęliśmy od Parku Majkowskiego. Przywitał Nas radosnym śpiewem Kaszub grający na akordeonie. Interaktywny pomnik, a jakże, owiany kontrowersją. A bo to za głośno, a po co tyle kasy na takie durnostojki. Nie wnikam. Dla nas jest to obowiązkowy przystanek. Syn nie przejdzie obojętnie. Naciśnie, idzie w balety, porywa do tańca okoliczne gospodynie i po zakończonym wspólnym odśpiewaniu kaszubskiego alfabetu palec wskazujący Pierworodnego znów to, ach znów pędzi w stronę magicznego przycisku. Siłą perswazji udaje mi się nakłonić dzieci do dalszego spaceru.
Po spędzeniu chwili w parku nogi porywają Nas w stronę centrum, czyli na Stare Miasto. Tam oto kulminacja świetlnych iluminacji, zwieńczenie całego spaceru. Szopka, jarmark, Wejher z czapką Mikołaja i kaszubska choinka, która kiedy podejdzie się bliżej rozpoczyna swój koncert świąteczny. Ach, cóż to za gratka dla małych brzdąców!
Warto po wigilijnej obfitej polskiej kolacji, odejść od stołu i podziwiać w swojej okolicy świąteczną grę świateł. Świetlne ozdoby tak szybko nie znikną, więc kto w święta i na sylwestra będzie przejeżdżał przez Wejherowo, niechaj przybywa na Stare Miasto, hej!
Karola Kułaga jest Redzianką, kiedyś Wejherowianką, „jakieś szlaki” prowadzą jej ród w stronę Gochów. Tak czy inaczej jest Kaszubką, choć nie cierpi tabaki, co czasem każe jej się zastanawiać nad prawdziwością jej kaszubskich korzeni. Jest mamą dwójki dzieci (Karol lat 2, Dorota lat 1,5), rysuje pomoce logopedyczne i dydaktyczne, jest trenerem sensoplastyki. Fotografuje, rysuje, tworzy zabawki z recyklingu i jest „na bieżąco z nowinkami muzycznymi”.
Polecamy jej bloga namaluj-mi, a w szczególności cykl: „Kaszuby dla dzieci”, w którym opisuje tam różne kaszubskie miejsca przyjazne dzieciom.
Co jeszcze warto zobaczyć w Wejherowie?