Rozmowa z Danutą Pioch, regionalistką, autorką podręczników do nauki języka kaszubskiego.
Górale mówią gwarą a Kaszubi posługują się językiem. Na czym polega różnica?
W ustawie o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym są podane kryteria, które o tym decydują. Drobne elementy są w tym przypadku decydujące i wpływają na to, że daną mowę zalicza się do języków albo do gwar. O język kaszubski toczyła się przez długie lata batalia zmierzająca ku temu, żeby zadowolić środowisko kaszubskie, które uważało że posiada właśnie odrębny język, a naukowcy dość długo stali twardo na stanowisku, że jest to gwara językowa.
Jakie argumenty zadecydowały o tym, że kaszubski uznano za język?
Po pierwsze – własna grafia, czyli sposób zapisu. My, Kaszubi mamy własne znaki diakrytyczne, chodzi o te „znaczki” nad głoskami. Po drugie – własna gramatyka. W kaszubskim występuje co najmniej kilka odrębnych reguł gramatycznych. Po trzecie – własne słowniki przekładowe. Mamy tego całkiem sporo. Jeśli chodzi o pierwsze słowniki, to możemy mówić już o wieku szesnastym i siedemnastym, autorzy już wtedy wykorzystywali słownictwo kaszubskie, w sumie jest kilkadziesiąt słowników, a ciągle powstają nowe, mamy nawet słownik kaszubsko – kaszubski. Kolejne kryterium – kaszubszczyzna ma własny przekład Biblii. To element nobilitujący i decydujący o tym, że dana mowa jest uznawana za język.
A jeśli chodzi o literaturę piękną?
Oczywiście, to też ma znaczenie, to kolejne kryterium. Mamy bardzo bogatą literaturę kaszubską, mamy już nawet kilka epok literackich, możemy mówić nawet o historii literatury kaszubskiej.
Jednak sprawa uznania kaszubskiego za język nie „załatwiła się” sama. Ktoś musiał o to zabiegać.
To kolejny argument – nastawienie elit, które dążyły do tego, żeby językowi nadać odpowiedni status. Mamy elity kaszubskie, które doprowadziły do tego, że wykorzystując te kryteria, o których tutaj w skrócie powiedziałam, wpisano język kaszubski do międzynarodowego systemu klasyfikacji językowej.
Ale, jak mi się wydaje, podstawowa sprawa jest taka, że Górala można zrozumieć, a Kaszubę – niekoniecznie.
No właśnie, to kolejne kryterium, niepisane i umowne, które mówi o tym, że jeśli użytkownicy języka narodowego słuchają ludzi mówiących gwarą, to rozumieją ich. Tymczasem Polacy, którzy nie mają kontaktu z Kaszubami, słuchający rozmawiających ze sobą Kaszubów, niewiele z tego rozumieją. Górali i Ślązaków da się zrozumieć nie obcując z ich mową. Kiedy Kaszubi mówią swoim normalnym tempem i stylem, to Polak, który nigdy wcześniej nie słyszał Kaszubów, nie zrozumie ich. Zaznaczam – mówię o tych osobach, które nie są stąd, bo mieszkający tu użytkownicy języka polskiego są osłuchani z kaszubskim, nie używają go, ale rozumieją ten język i jest to już inna sytuacja komunikacyjna.
Dla przyjezdnych bardzo egzotyczne są „ptaszki” nad głoskami, które widzą na tablicach z nazwami miejscowości. Widziałem, jak robili sobie pod takimi tablicami zdjęcia. Po co są te znaczki?
Te wszystkie znaki diakrytyczne oznaczają konkretną wymowę. „A” z falką w określony sposób realizujemy, czyli wymawiamy.
To może kojarzyć się z niemieckim umlautem.
Części osób wydaje się, że kaszubszczyzna, siłą rzeczy, mając styczność z językiem niemieckim, choćby w czasie zaborów, sięgnęła po grafię wywodząca się z zapisu w języku niemieckim. To jest nieprawda. Niemieckie umlauty nie mają nic wspólnego z kaszubskimi głoskami. Nie należy mieszać tych pojęć i mówić o „kaszubskich umlautach”. Takie „upodobnienia” dla języka kaszubskiego są bardzo krzywdzące.
Jak to jest z tym kaszubskim? Starzy Kaszubi się nim posługują swobodnie, czterdziestolatkowie – już niekoniecznie, a ich dzieci uczą się go w szkole, nie od rodziców. Mamy tu „dziurę pokoleniową”?
Starsze pokolenie pięknie posługuje się tym językiem, ale tylko w mowie. Nie pisze po kaszubsku – bo nigdy nie pisało w tym języku. Grafia kaszubska jest mu obca więc również z czytaniem ma problemy – choć z mówieniem nie ma żadnych. Inna jest sytuacja, jeśli chodzi o średnie pokolenie, rodziców dzieci uczęszczający na kaszubski. Te osoby często są kaszubskojęzyczne, ale stosują tylko podwójną strategię w stosunku do języka ojczystego. Rozmawiają w tym języku ze swoimi rodzicami, ale nie używają go w kontaktach ze swoimi dziećmi. To są zaszłości z minionego okresu PRL-u. Pozbyliśmy się raz na zawsze samego systemu, ale nieprędko pozbędziemy się jego społecznych skutków. To będzie problem, który będzie się za nami wlókł. Zresztą ten problem był jedną z przyczyn tego, że Kaszubi poważnie się zastanowili, co dalej ze swoim językiem zrobić, ponieważ przekaz pokoleniowy został przerwany… Trzeba było spróbować szybko tę wyrwę odbudować, postawić na edukację. I właśnie edukacja próbuje z najmłodszym pokoleniem czynić to, co od wieków działo się w domu rodzinnym. Łatamy tę ogromną stratę. Kaszubi wprowadzają zorganizowany system edukacyjny żeby ratować mowę ojczystą.
Ile dzieci obecnie uczy się języka kaszubskiego?
W tej chwili mamy ok. 19,5 tys. dzieci na uczących się języka kaszubskiego. Co ciekawe, mamy duże zainteresowanie w okolicach Słupska. To są dawne tereny kaszubskie więc wcale nas to nie dziwi. Tam wciąż żyje starsze pokolenie Kaszubów i nie jest dziwne, że młodsze pokolenie próbuje mowę ojczystą odbudować.
Jak Kaszubi radzą sobie w kultywowaniu swoich tradycji – w porównaniu, na przykład z Góralami?
Powiedziałabym, że dzisiaj dwie najbardziej wyraziste grupy etniczne w Polsce to właśnie Górale i Kaszubi. Właśnie wróciłam z konferencji zorganizowanej przez Związek Podhalan. Kaszubi zostali tam zaproszeni, Górale prezentowali, jak u nich funkcjonuje edukacja regionalna. Powiedzmy sobie szczerze – u nich to jest ciągle edukacja regionalna, natomiast u nas ona się już przekształciła w nauczanie języka. Wysłuchałam bardzo wielu wystąpień Górali i widzę, że to co my realizowaliśmy kiedyś przez wiele lat, oni realizują teraz. Nie są jeszcze gotowi żeby na przykład wystąpić o status języka regionalnego, na co z kolei gotowi są już Ślązacy. Choć górale tworzą już leksykon, coś na wzór naszego „Słownika gwar kaszubskich” ks. Bernarda Sychty, mają już trzy potężne, opasłe tomiska, a zamierzają to opracować w dziesięciu tomach. Czyli pewne argumenty, o których rozmawialiśmy na początku, już się u nich tworzą.
Z tego, co mówisz, wynika, że Kaszubi są – w porównaniu z Góralami, daleko do przodu.
Zdecydowanie tak.
No i Górale mogą wydawać słowniki, ale nie zmienią faktu, że gwarę góralską (tak samo zresztą jest ze śląską), użytkownik języka polskiego zrozumie. Kaszubskiej zaś – nie…
Tak, ale pamiętaj, że jeszcze 20 czy 25 lat temu nikomu nie przychodziło do głowy, że język kaszubski może zostać uznany za odrębny język. Nawet naukowcy, językoznawcy nie skłaniali się ku tej tezie. A przecież to się stało. Dlatego trudno teraz wyrokować, co komu się w tej kwestii należy, a co komu nie należy.
Jeśli chodzi o język kaszubski, to swoistą jego ikoną stały się tak zwane Kaszubskie Nuty, nazywane też Alfabetem Kaszubskim. Można się o tym przekonać na każdym straganie. Czy to dobry sposób na promocję regionu i Kaszubów, którzy w swojej tradycji odwołują się na przykład do książęcych rodów pomorskich, do Świętopełka, Mściwoja, do literatury Majkowskiego…
W zasadzie unikałabym twierdzenia, że Kaszubskie Nuty są promocją języka kaszubskiego. Obok obrazków często nie ma tam napisów, więc jak mielibyśmy w ten sposób promować grafię kaszubską, skoro jej tam po prostu nie ma? Myślę, że środowisko – chodzi o twórców pamiątek, może nie jest do końca świadome istnienia rzeczy ważnych… Uznało że jest to świetny sposób na promocję regionu, i właściwie większego wpływu na to nie mamy. O tym, co dany wytwórca produkuje, decyduje on sam, i nikt nie jest w stanie mu przeszkodzić.
Ale możemy mieć swoje zdanie na ten temat. Słyszałem opinię, że „Kaszubskie Nuty” to pijacka przyśpiewka pochodząca z Niemiec, która niewiele ma wspólnego z Kaszubami, i że wielką szkodą jest, że kaszubszczyznę sprowadza się do takich symboli.
Ja bym nie utożsamiała Kaszubskich Nut tylko z pijacką przyśpiewką. Jeśli śpiewaliby to tylko pijacy, to nie malowaliby sobie symboli, bo nie byłoby im to do niczego potrzebne. Jestem gotowa skłonić się ku temu, że jakiś głębszy zamysł w tym jednak tkwił. Ludzie śpiewali to przy różnych okazjach i przemodelowali sobie elementy z różnych kultur, one były bardziej dla dorosłych czy też, w innej wersji dla dzieci, bo przecież tych wersji było bardzo dużo… Mogli to sobie śpiewać, jak wspomniałeś, przy kieliszku, ale mogli też w innym celu. Jestem pewna, że w czasach zaborów wykorzystywano Kaszubskie Nuty do przekazywania następnemu pokoleniu ojczystej mowy, znaczenia poszczególnych wyrazów. Jedno jest pewne – świetnie można się przy tym bawić, jest to chwytliwe i z szerokim wachlarzem zastosowań społecznych. Jeśli sami Kaszubi wybrali to sobie na promocję Kaszub, to coś w tym może być… Myślę, że do tego symbolu trzeba podchodzić bardzo ostrożnie. A że Kaszubskie Nuty stały się symbolem Kaszub, to jest pewne, o czym można się łatwo przekonać. Są na przykład na wszystkich „kaszubskich” kubkach.
Danuta Pioch – (ùr. 30 stëcznika 1959) pòchòdzy z Niestãpòwa i skùncziła strzédną szkòłã w Żukòwie, a pòlską filologiã na Gduńsczim Ùniwersytece. Òna je szkòlną kaszëbsczégò jãzëka i napisa ùczbòwniczi do nôùczi tegò jãzëka zacwierdzoné do ùżëtkù w szkòłach przez minysterstwò sprawów, chtërne sã tikają nôrodny edukacji np. „Żëcé codniowé na Kaszëbach”, „Najô domôcëzna” czë „Òjczéstô mòwa” abò „Z kaszëbsczim w swiat” (2012) (Źródło: Kaszubska Wikipedia).