Z sołtysem Rytla, Łukaszem Ossowskim rozmawia Tomasz Słomczyński
współpraca: Piotr Emanuel Dorosz
Siedzi przede mną słynny w całej Polsce sołtys Rytla.
Nie. Raczej: sołtys słynnego Rytla
Niech będzie. Marszałek Mieczysław Struk wystosował apel, w którym zachęca wszystkich, by wakacje spędzali u was, na terenach po nawałnicy.
Należy się cieszyć, że marszałek taką inicjatywę podjął. To faktycznie jest nam potrzebne. Nie wszyscy mają świadomość, może to jeszcze dość mocno nie wybrzmiało, że po nawałnicy z 11 sierpnia ubiegłego roku dla wielu ludzi biznes turystyczny się skończył. Ale teraz może się zacząć na nowo. Do końca 2017 roku rzeka Brda i Kanał Brdy były zamknięte dla ruchu kajakowego. A kajakarze są, zawsze byli, poważnym źródłem dochodu dla lokalnych firm. Jeśli ktoś zajmuje się wynajmowaniem kajaków, organizowaniem spływów i nagle w szczycie sezonu dowiaduje się, że do końca roku jest bez dochodu – to tak, jakby ktoś panu powiedział, że w tym roku już nie dostanie pan pensji.
Turyści teraz są wam potrzebni…
Zależy nam na turystach, którzy… przepraszam, nie chce nikogo obrazić…, którzy nas odwiedzą nie tylko, żeby uprawiać turystykę katastroficzną, ale też poczuć się w nowej rzeczywistości. Bo ludzie z tego żyli i nadal chcą z tego żyć. Cieszę się, że nie ma takiej tendencji, że nagle ludzie rzucają wszystko i sprzedają kajaki albo wyprowadzają się do innych miejscowości, bo tam widzą szansę na swój dalszy byt, tylko zostają tutaj i próbują na bazie tego, co tutaj jest, dalej pracować.
TURYSTYKA KATASTROFICZNA
Widzę, że pojęcie „turystyka katastroficzna” jest tu w Rytlu żywe.
Tak, to pojęcie funkcjonuje, i dzisiaj podchodzimy już do tego spokojniej.
W sierpniu, tuż po nawałnicy przyjeżdżały do nas tysiące ludzi, żeby pomagać. Nie tylko zresztą do nas, do wielu innych rejonów dotkniętych nawałnicą, a Rytel stał się pewnym symbolem. Ale przyjeżdżali nie tylko ci, którzy chcieli pomagać, tylko oglądać tragedię.
Niejednokrotnie słyszałem wtedy: „zabierz tych ludzi, bo przecież my zasuwamy, tniemy te drzewa, jest niebezpiecznie…” Były sytuacje, w których facet stoi na wysięgniku i robi sobie selfie… Jest taka legenda, nigdy oficjalnie tego nie potwierdzę, ale podobno tak było (śmiech), że jednego z panów uprawiających turystykę katastroficzną, wolontariusze pracujący w lesie rozebrali do slipek, wrzucili go do wody, po czym oddali mu wszystkie rzeczy i powiedzieli: „to teraz chodź z nami pomagać”. To oczywiście legenda (śmiech). Dowodów na to nie ma i nikt tego nie widział, rzecz jasna.
Była w was złość na ludzi, którzy sprowadzali katastrofę do spektakularnej scenerii, w której trzeba sobie zrobić selfie.
Dokładnie tak. Nam zależało, żeby w tamtym czasie pokazać wszystkim, że poprzez to, co robimy, budujemy ogromną więź wynikającą z chęci niesienia pomocy – i to była największa wartość w tamtym czasie, a przyjeżdżanie i robienie sobie zdjęć… Droga nr 22 Chojnice – Rytel korkowała się przez tych, którzy parkowali gdzie popadnie, żeby sobie popatrzeć i cyknąć fotkę.
To było wtedy, ale dzisiaj, w niecały rok po tragedii, można sobie wyobrazić ludzi, którzy będą przyjeżdżać, nie tylko po to, żeby szukać sensacji. Mam na myśli turystów kierujących się czymś w rodzaju ciekawości poznawczej. Którzy będą chcieli przyjechać tu i doświadczyć tego szczególnego uczucia, które towarzyszy oglądaniu zniszczonego lasu. Na własne oczy przekonać się o sile żywiołu.
Tak, ale w tym momencie nie mówimy już o turystyce katastroficznej, ale o turystyce mającej na celu poznanie, zdobycie nowego doświadczenia. Może także chodzić o to, żeby przekonać się o tym, co siła natury może zrobić również u mnie, w każdej innej części Polski. Mam wielu znajomych, którzy do nie dzwonią i mówią, że chcą przyjechać, ale nie po to, żeby sobie robić selfie, tylko po to, żeby wejść, zobaczyć, poczuć ten klimat, ten mrok…
KONIEC ŻAŁOBY
Paradoksalnie więc – nawałnica może stanowić również coś w rodzaju szansy dla ludzi żyjących z turystów?
Tak, to jest szansa na turystykę pozytywną. Mieszkańcy Rytla próbują z tej tragedii wyciągnąć coś, co spowoduje, że nie będzie ona gwoździem do ich trumny, próbują coś pozytywnego z niej wynieść. Żałoba po stracie bliskiej osoby w kościele katolickim trwa rok. My też chcemy zakończyć już naszą żałobę, pomimo, że patrzymy na to, i nas to przytłacza. Ktoś może powie – „Co to za porównanie?”Ale dla mnie osobiście ten las był naprawdę bliski sercu więc teraz, gdy go nie ma, ja czuje stratę.
Kończymy żałobę, mówimy – dobra, stało się, chcemy już iść do przodu, odbudowywać. Więc pomóżcie nam w odbudowie, a już nie pogłębiajmy tej traumy.
Stąd te nasze działania…
NASZA GODZINA „W”. HARCERZE
Jakie na przykład?
11 sierpnia tego roku w pierwszą rocznicę nawałnicy, odbędzie się całodniowe wydarzenie, nazwaliśmy je: „Pokonaj nawałnicę”. Będziemy od rana oddawać krew, rejestrować dawców szpiku, potem będzie bieg rocznicowy – na 11 kilometrów, będą też wyścigi rolkarzy po terenach nawałnicowych. Potem odbędzie się część koncertowa. Gwiazdą wieczoru będzie grupa Dżem. Wszystko zakończy się pokazem laserowym w godzinie, która dla nas jest symboliczna – o 22.35, bo wtedy zatrzymał się zegar na wieży kościelnej. To jest taka nasza godzina „zero”. Będziemy świętować ze strażakami, wolontariuszami, harcerzami, których były tu tysiące. A cały ten dzień ma być formą podziękowania wszystkim ludziom, którzy do nas tutaj przyjeżdżali, harcerzom… Bo to co wtedy robili harcerze – w Rytlu, ale też na całym terenie dotkniętym nawałnicą, to jest coś niesamowitego…
Skoro jesteśmy przy harcerzach… Co pan sądzi o sytuacji tych, którzy mieli obóz w Suszku, gdzie doszło do tragedii – zginęły dwie dziewczynki, którzy wciąż są wzywani do prokuratury, ciągle muszą się tłumaczyć…
Jeśli ktoś organizował obozy harcerskie w innych miejscach niż las, to niech powie to publicznie. Z tego, co wiem, wszystkie obozy zawsze były organizowane w lesie – bo to jest naturalne środowisko dla harcerzy. Roztrząsanie teraz, czy ktoś podjął właściwą decyzję, jest bez sensu. Wydaje mi się, że tutaj zawiodło coś innego. Kilka lat temu zaniechano obowiązku informowania starostw powiatowych o lokalizacji takich obozów. Tu szukałbym problemu… A sami harcerze są Bogu ducha winni, wręcz genialnie sprawdzili się w sytuacji ekstremalnej.
WAKACJE W RYTLU
Zmieńmy trochę temat. Spójrzmy przez pryzmat kogoś, kto planuje urlop. Przyjedzie do Rytla i będzie musiał siedzieć we wsi, bo wokół pobojowisko i zakaz wstępu do lasu?
Tak, obowiązuje zakaz wstępu do lasu. Jeśli traktujemy wszystko w kategoriach zdroworozsądkowych, to wiemy, że do wiatrołomów, nawet gdyby nie było tam zakazu, po prostu się nie wchodzi. Natomiast – trzeba to wyraźnie powiedzieć: od 1 stycznia 2018 roku rzeka Brda i Kanał Brdy na całej długości są udostępnione dla ruchu wodnego. Drogi prowadzące do miejscowości, przebiegające przez tereny dotknięte nawałnicą, też są udostępnione dla ruchu turystycznego. Można więc tu do nas przyjechać, zobaczyć ogrom zniszczeń, ale też spędzić czas ciekawie i aktywnie. Można pływać kajakiem. A trzy kilometry stąd, w stronę Starogardu Gdańskiego – stoi las, więc i do lasu na grzyby nie mamy aż tak daleko… Tylko, że to już nie jest ten „nasz” las.
Nie musi więc być nudno.
Przyjechali do nas Kasia i Maciej Marczewscy, autorzy znanego bloga podróżniczego „Ruszaj w Drogę”. Mówili, że wszędzie gdzie przyjeżdżają, wszyscy ich zawsze „wrzucają” na kajaki. Maciej powiedział: „Wiesz… Ja do kajaków podchodzę dość sceptycznie. Tyle razy już płynęliśmy, w tylu miejscach w Polsce”. Ja do niego: „Ale spróbuj u nas, zajmie ci to tylko czterdzieści minut.” I zgodził się. Popłynął Kanałem Brdy – siedemdziesiąt centymetrów wody pod kajakiem, nie głębiej, spokojny nurt, dwanaście metrów szerokości, jak najbardziej spacerowa trasa. Po wszystkim mówi: „Czegoś takiego jeszcze nie widziałem.
Najpierw tysiące połamanych drzew, widać że leżały w wodzie, a potem nagle – jakby eksplodowała piękna zieleń – bo kawałek dalej nic się nie stało, huragan nie zniszczył lasu”. Jest więc po co do nas przyjeżdżać.
Dzisiaj mieszkańcy boją się załamania rynku turystycznego?
W perspektywie najbliższych dwóch, trzech lat – nie. W tej chwili turyści przyjeżdżają do nas z różnych przyczyn. Jedni z sentymentu, drudzy żeby zobaczyć to, co tu mamy, są może i tacy, którzy chcą wejść tam, gdzie najbardziej połamane drzewa i sobie selfie strzelić. Dlatego myślę, że w ciągu najbliższych dwóch, trzech lat nie będzie z tym problemu. Pytanie, co będzie za trzy, cztery lata? Gdy minie efekt nowości, wiatrołomów już nie będzie, tylko wszędzie młodniki.
RYTEL – CENTRUM SZKOLEŃ DLA WOLONTARIUSZY
Czy doświadczenia z sierpnia zeszłego roku zamierza pan jakoś wykorzystać w przyszłości? Mam na myśli zarządzanie kryzysowe…
Chciałbym aby w Rytlu powstało coś w rodzaju akademii dla wolontariuszy i dla osób, które w sytuacjach kryzysowych angażują się w pomoc.
Chodzi o to, żeby wypracować sposób postępowania, którego dzisiaj nie ma. Profesjonalne centra zarządzania kryzysowego działają swoim torem, a to co my proponujemy, to rzecz odrębna. To byłoby takie centrum szkolenia dla liderów, wolontariuszy, ochotników, harcerzy, którzy w ogromnej liczbie przyjeżdżali do nas po nawałnicy. Chodzi o ich potencjał , który powinien być wykorzystany w opanowaniu sytuacji kryzysowej. Pomysł jest taki żeby stworzyć to w Rytlu. Napisaliśmy list intencyjny, trafił do prezydenta Andrzeja Dudy, który przekierował go Biura Bezpieczeństwa Narodowego. W tej chwili działa zespół w ministerstwie spraw wewnętrznych i w BBN, który ma rozpoznać możliwości legislacyjne i lokalowe, żeby coś takiego mogło zaistnieć. Teraz czekamy na odpowiedź z ministerstwa.
SOŁTYS, NIC WIĘCEJ
Czy zamierza pan startować w zbliżających się wyborach samorządowych?
Nie, nie mam takich planów.
Materiał ukazał się w czasopiśmie „Magazyn Pomorskie”, wydawanym przez Pomorski Urząd Marszałkowski.