Grupa Sarcast, dwuosobowy skład. Pochodzą z Kartuz, tu mieszkają i tworzą. Łukasz Sowiński ma 39 lat, Michał Lange 27. Wydali pierwszą płytę, teraz pracują nad drugim krążkiem. 30 listopada ukazał się w sieci ich najnowszy teledysk, do utworu „Tydzień”. W ciągu tygodnia „naliczył” ponad 50 tysięcy wyświetleń.
Realizacja video: Kacper Sowiński. Teledysk: Kacper Sowiński. Artist: Sarcast; Music: Michał Lange; Lyrics: Łukasz Sowiński; Vocals: Łukasz Sowiński, Michał Lange; Mix: Michał Lange; Stem Master: Dawid Tyburski. Label: QueQuality.
Z Michałem Lange rozmawia Tomasz Słomczyński.
Jak się robi alternatywną muzykę w Kartuzach – miasteczku, w którym po siedemnastej zamiera życie?
Właśnie dlatego się ją robi. Cały czas prowadzimy rozmowy, w których pojawia się dylemat, czy lepiej byłoby dla nas, gdybyśmy mieszkali w dużym mieście, czy też dobrze jest tak, że mieszkamy w mniejszej miejscowości i mamy czas. Prawda jest taka, że w większym mieście mielibyśmy o wiele więcej pokus, żeby gdzieś wyjść, zabalować, a nie robić muzę. Ale z drugiej strony małe miasto daje mniejsze możliwości, jeśli chodzi o rozgłos i promocję. Wiadomo, że jeśli chodzi o internet, najbardziej działa „wirusówka”…
WIRUSÓWKA
„Wirusówka”?
Promocja wirusowa, głównie na Facebooku – jeden do drugiego przekazuje nasz kawałek, i tak dalej… A żeby to dobrze działało trzeba się obracać w kręgach ludzi, którzy mają dużo znajomych, użytkowników. I to jest minus małego miasta. Ale – tak jak powiedziałem, w Kartuzach mamy ciszę i spokój i możemy popołudniami usiąść i porobić muzę.
Sam się na was natknąłem dzięki tej właśnie „wirusówce”, więc nic o was nie wiem…
W czerwcu 2015 roku ukazała się nasza pierwsza płyta „Syn Słońca”. Dobrze się przyjęła w środowisku hip-hopowym, bo w sumie tak nas zaszufladkowano. Od tamtej pory zrobiliśmy kilka kooperacji z innymi artystami, cały czas pracowaliśmy nad własnym materiałem, no i teraz przygotowujemy nową płytę, mamy już połowę. Walczymy w tym momencie o zainteresowanie wytwórni, prowadzimy rozmowy…
Ale to co wy robicie, to już nie jest tylko hip-hop.
No właśnie. Łączymy mój wokal alternatywny, sam nie wiem jak go nazwać, z wokalem Łukasza, który jest od zawsze raperem, pisze teksty, ubiera to lirycznie, ja robię muzykę. Nie myślimy w tym momencie o gatunku, każdy z nas daje coś od siebie. Niekoniecznie to musi być jakimś określonym gatunkiem.
Koncertujecie?
W tym momencie nie koncertujemy. Próbujemy godzić życie prywatne, zarabianie pieniędzy, i tak dalej… W tej sytuacji musielibyśmy wybrać – albo robić kawałki albo grać koncerty. Wybieramy robienie muzy.
Nie zarabiacie swoją muzyką na życie?
W jakiś sposób muzyką – tak, przynajmniej jeśli o mnie chodzi. Uczę dzieciaki gry na instrumentach, mam swoje małe studio w Gdańsku, robimy muzykę do reklam, jakieś takie rzeczy… Ale to nie ma nic wspólnego z naszą twórczością, to zupełnie inna bajka.
SARCAST. KASZUBY
Na waszym najnowszym teledysku widzę Chmielno i jezioro Kłodno. Nasuwa się pytanie, być może trochę nadęte, ale chcę je zadać. Czym dla was są Kaszuby – mam na myśli zarówno miejsce, krajobraz jak i kulturę?
Zawsze podkreślamy, że to jest dla nas bardzo ważne. Nie wyobrażam sobie życia bez Kaszub. Stąd właśnie te dylematy wyboru miedzy wsią, miasteczkiem jakim są Kartuzy, otoczonym ze wszystkich stron wsiami, lasami, jeziorami, a dużym miastem… Jednak zawsze kończy się na Kartuzach i okolicach. Z tym miejscem jesteśmy związani, tu żyją ludzie, których znamy, piękne tereny… Nie wyobrażam sobie tygodnia bez zobaczenia jeziora, a widuję je codziennie. Krajobrazowo, klimatycznie, zawsze jak najbardziej Kaszuby, i zawsze to powtarzamy.
To zapytam cię, czy nie masz wrażenia, że Kartuzy i Kaszuby są takie trochę z tą swoją kaszubskością – jakby z podręczników do historii? Takie… trochę zbyt mało współczesne?
Mam takie wrażenie. Jakby to powiedzieć… Zawsze się z tym borykaliśmy, jeśli chodzi o wsparcie ze środków samorządowych na przykład. Z kulturą tak już jest, że czasem musi prosić o pomoc, bo sama na siebie nie zarabia. I tak to niestety wygląda, że jeśli chcesz coś zrobić w dziedzinie kultury, poprosić o pomoc, to nie masz szans na wsparcie, jeśli w tym co robisz nie ma języka kaszubskiego albo stroju ludowego. Tak, to jest coś w rodzaju takiego… zacietrzewienia. Tak, jak mówisz, trochę tak jest. Myślę, że trzeba odejść od takiej podręcznikowej wersji kultury kaszubskiej i skupić się na tym, że są młodzi Kaszubi, którzy chcą coś robić, promować ten obszar w inny sposób niż tylko poprzez haft… Ale – z drugiej strony, na teledysk do „Tygodnia” dostaliśmy środki z powiatu kartuskiego. To przykład na to, że może się coś zmienia, nowe pokolenie wchodzi do urzędów i zapadają inne decyzje.
TELEDYSK. MGŁA NAD WODĄ JEZIORA
Opowiedz o samym teledysku. Zamknęliście się po sezonie w ośrodku w Chmielnie i kręciliście teledysk?
Tak, dokładnie. Bardzo nam pomogła pani Edyta Klasa (dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury, Spotu i Rekreacji w Chmielnie – red.), w tamtejszym centrum kultury też mamy swoje małe studio, w którym pracujemy. Pani Edyta zapoznała nas z odpowiednimi ludźmi, między innymi z panem Kreftą, który użyczył nam na tydzień domek letniskowy po sezonie. Wjechaliśmy tam kilka razy i udało nam się skręcić teledysk. Wszystko robiliśmy własnymi siłami… Klip robił syn Łukasza, Kacper, ma siedemnaście lat. W teledysku zagrały nasze kobiety, prywatne, zagrały swoje role życiowe (śmiech). Wszystko zostało w rodzinie, wszystko robiliśmy własnymi siłami.
Niskobudżetowo. Chociaż pojawiły się również zdjęcia z drona.
Tak, niskobudżetowo. A dron został wypożyczony od kolegi…
Pokazaliście więc na klipie trochę waszego, autentycznego świata, bez wynajętych modelek i aktorów.
Tak, dokładnie…
A Kaszuby, które pokazujecie, dalekie są od pocztówkowych, wakacyjnych klimatów. Są tajemnicze, za mgłą, mogą się kojarzyć ze skandynawskimi thrillerami.
Czekaliśmy na moment, w którym nad wodą jeziora będzie się unosiła mgła. Jeździliśmy codziennie z nadzieją, że ona się pojawi, i w końcu się pojawiła. Tak sobie wyobrażaliśmy klimat tego teledysku, jak mówisz – zamglony, tajemniczy, skandynawski. Ciekawy.
WYTWÓRNIA. PROMOCJA. TALENT SHOW
To się udało. Mija tydzień od premiery nowego klipu i macie 50 tysięcy wyświetleń. Jesteś zadowolony?
No pewnie, zawsze jestem zadowolony. Tym bardziej, że w stosunku do pierwszej płyty popłynęliśmy w trochę innym kierunku i trochę baliśmy się odbioru… Ale jest w porządku, widzę to po komentarzach i wiadomościach, które otrzymujemy. I idziemy dalej do przodu, chcemy pobić własny rekord, jeśli chodzi o ilość wyświetleń.
Moim zdaniem „Tydzień”, jest taki bardzo, powiedziałbym – „trójkowy”. Chodzi mi o muzykę, która jest grana w „Trójce”. Inteligentna, dojrzała, z tekstem.
Tak, takie też mieliśmy przemyślenia po ostatniej płycie, żeby pójść w tym kierunku.
Uważasz, że w Polsce jest publiczność takiej muzyki?
Jest. Tylko nam cały czas brakuje dotarcia do szerszego grona odbiorców. I to jest największy problem, z którym się w tym momencie borykamy. Bo żeby dobrze wypromować muzykę, to trzeba dużych pieniędzy albo sprawnej, dobrej wytwórni, która nam zaufa. I cały czas na to czekamy, na wytwórnię, która nam zaufa i pomoże z promocją.
Zawsze możecie w Idolu wystąpić albo w Must Be The Music (śmiech)
Występowaliśmy! Doszliśmy nawet do półfinału! Ale to nic nie dało. Tam jest zupełnie inna widownia i inny target.
To był z mojej strony żart (śmiech)
W naszym życiu też taki żart już był.
OK. Ja mam nadzieję, że po publikacji wywiadu w Magazynie Kaszuby przysporzę wam kilku nowych wyświetleń i udostępnień. Życzę powodzenia i trzymam kciuki, bo to, co robicie, to kawał całkiem fajnej alternatywnej muzy. No i – co tu dużo mówić – kaszubskiej muzy.
Dzięki za dobre słowo.