Zimorodek, któremu "wiater" niszczy nory [FILM]

Zimorodek, któremu „wiater” niszczy nory [FILM]

– Jakiego koloru jest poszkodowany? – zapytał policjant.
– Turkusowego – odpowiedziałam.

ZimorodekTekst: Grażyna Jaszewska

– Panie tam nie chodzą bo tam są żmije – usłyszałyśmy głos zza krzaków. To było w miejscu, w którym od kilku lat gnieździł się zimorodek.

Chwilę wcześniej, dopływając kajakiem do skarpy zauważyłyśmy w skarpie wykopane dziury. Przepływając obok norki, która od trzech lat była zajęta przez tego samego osobnika, coś się we mnie zagotowało. Norka uległa zawaleniu. Właśnie ta, która świadczyła o przywiązaniu zimorodka do miejsca lęgowego. Poza tym, nie była to zwykła norka. To właśnie tutaj Romek pozwolił mi wyciągnąć pierwszego zimorodka z siatki ornitologicznej i uczył mnie jak określić wiek i płeć złapanego ptaka. Jednym słowem – była to norka sentymentalna.

Wysiadłyśmy z kajaka. Nasz wzrok podążył w stronę źródła głosu ostrzegającego nas przed żmijami.

– Wie pan kto to zrobił? – spytałyśmy wskazując na obraz z niszczeń. Za krzaków wyłoniła się postać starszego pana.
– Wiater i woda.

Jasne. to był taki wiater, co używał szpadla, na co jasno wskazywały pozostawione ślady w piasku. Kawałek dalej ten sam wiater usypał plażę.

Starszy pan próbował też zrzucić winę na sąsiadów, którzy rzekomo pozyskiwali piasek ze skarpy. W ten sposób stał się naszym podejrzanym. Przed odejściem uświadomiłyśmy go, że skarpa jest miejscem lęgowym zimorodka, takiego niebieskiego ptaszka, który buduje norki w piaszczystych brzegach rzek. Pan to wszystko wiedział i nawet twierdził, że zimorodek przylatuje na werandę jego domku. Jednak, jak miało się wkrótce okazać, na nic zdała się nasza terenowa akcja edukacyjna.

Kajakiem do pracy

Zachwyt, zaparty dech w piersiach. Takie reakcje towarzyszą człowiekowi przy pierwszym spotkaniu z zimorodkiem – najbarwniejszym ptakiem Polski. Korzystając z uroków spływu kajakowego rzekami płynącymi przez malownicze Kaszuby, można stać się obserwatorem prawdziwego cudu natury. Przy odrobinie szczęścia i zachowaniu ciszy zdarza się dostrzec zimorodka siedzącego na gałęzi lub lecącego jak ,,strzała” tuż nad powierzchnią wody.

Moją przygodę z tym ptakiem, zwanym „prawdziwym klejnotem awifauny polskiej” rozpoczęłam pięć lat temu. Od samego początku towarzyszyło mi dużo szczęścia. Po pierwsze dobry los chciał, żebym na swojej drodze spotkała Romka Kucharskiego – mojego zimorodkowego guru. Od niego uczyłam się zimorodkowej pasji: obrączkowania, poznawania tak zwanego behawioru oraz podziwiania piękna tych niewielkich ptaków. Zarówno Romek, jak i ja swoje pierwsze fascynacje zimorodkiem przeżywaliśmy nad rzeką Brdą w Zaborskim Parku Krajobrazowym. Z tą różnicą, że on dwadzieścia lat wcześniej. Co nie oznacza, że kolega jest taki stary, a ja z kolei taka młoda… Romek zaczął dużo wcześniej. I jego wieloletnia praktyka zaowocowała  opracowaniem techniki kontroli terenowych oraz metodyki monitoringu zimorodka. Jednym słowem, każda kolejna osoba zarażona przez Romka ,,przewlekłą chorobą zimorodkowania” ma teraz łatwiej.Zagląda do literatury przedmiotu i wie już co i jak ma robić.

Badania nad populacją lęgową zimorodka, prowadzi się od końca kwietnia do początku września. Wtedy wypływam kajakiem na rzeki Zaborskiego Parku Krajobrazowego. Ale myli się ten, kto uważa, że przychodzę do pracy, i jak jest ładna pogoda, postanawiam popływać kajakiem. Nie, to nie do końca tak jest, choć przyznaję, bywa przyjemnie… Terminy wizyt w terenie wyznaczam zwykle podczas pierwszej kontroli na podstawie liczby potwierdzonych stanowisk oraz zaawansowania lęgów. Wyszukuję miejsc lęgowych i weryfikuję zasiedlenia norek w skarpach na rzekach i jeziorach. Czasem trzeba wyjść z kajaka i łazić wzdłuż brzegu. I, choć czasem wyglądam jak turystka albo poszukiwaczka grzybów, to z rekreacją niewiele to ma wspólnego. Czy leje deszcz, czy praży słońce, terminów trzeba dotrzymać, żeby „metodologicznie” wszystko było w porządku. Dość powiedzieć, że ostatnio, kiedy wyszłam z zarośli oblepiona błotem i cała w piachu, usłyszałam, że wyglądam jak rasowy menel.

Dodam jeszcze tylko, że dorosłe ptaki chwytane są w sieć ornitologiczną. Wszystkie schwytane osobniki obrączkuję oraz oznaczam ich wiek i płeć. U ptaków dorosłych dokonuję również pomiarów biometrycznych (długość skrzydła, dzioba, ogona).

Oszustwo i wiedza życiowa gimnazjalistów

Zimorodek jest jednym z najbarwniejszych ptaków w Polsce. Jednak mimo swego jaskrawego ubarwienia niełatwo go zauważyć, gdy w bezruchu czatuje na zdobycz. Posiada krępą sylwetkę i bardzo krótki ogon. Grzbiet jest koloru niebieskiego lub niebieskozielonego z turkusowym pasmem przebiegającym przez środek. Po stronie brzusznej oraz na policzku są koloru pomarańczowego. Na podgardlu oraz na szyi ma białe plamy. I tu, niestety, rozczaruję tych, którzy sądzą, że matka natura obdarzyła go upierzeniem godnym południowoamerykańskiej papugi. Urzekający niebieski i turkusowy kolor na grzbiecie to jedno wielkie oszustwo, za które nie wiadomo kogo winić. Odbierana przez nas barwa to tylko zjawisko załamania światła, tak zwany efekt Tyndala. W rzeczywistości pióra na grzbiecie zawierają barwnik czarny.

U zimorodków brak jest wyraźnego dymorfizmu płciowego, oznacza to, że chłopcy i dziewczęta są bardzo do siebie podobne. Samca i samicę można odróżnić od siebie po dziobie. Jak to zrobić? Zapytani podczas jednego ze spotkań edukacyjnych gimnazjaliści znają odpowiedź na to pytanie. Twierdzą, że samica częściej niż jej partner swój dziób otwiera. Jednak nasze ludzkie doświadczenia życiowe, skądinąd bardzo cenne, tu na niewiele się zdadzą. W tym przypadku chodzi o ubarwienie dzioba. Dorosłą samicę można odróżnić od samca po pomarańczowej żuchwie (u samca jest ona czarna).

Ptasi absztyfikant

Ze względu na menu (drobne ryby, rzadziej wodne skorupiaki), które zimorodek preferuje, występuje on nad rzekami i potokami o wodach przejrzystych, rzadziej nad jeziorami i stawami. Do gniazdowania potrzebuje piaszczystych i urwistych brzegów, w których wygrzebuje norę. Jak wynika z badań naukowych, zimorodka można zaliczyć do typowych domatorów. W okresie lęgowym nie oddala się od swojej norki na odległość większą niż cztery kilometry.

Jak na prawdziwego gentlemana przystało, samiec w okresie godowym, po wstępnym upatrzeniu partnerki, organizuje z samicą spotkanie na wzór zaręczyn. Wiadomym jest, że do jubilera nie poleci i pierścionka jej nie kupi. Jednak względy partnerki może zdobyć przekazując jej upolowaną rybę. To nie może być zwykła ryba… W tym miejscu warto znów się odwołać do naszych, ludzkich doświadczeń. Wiadomym jest, że wielu na takim pierścionku zaręczynowym poległo. To za małe oczko, a to znowu źle podany. Podobnie jest z zimorodkami. Biedny samiec tak długo poluje, aż ryba przypadnie do gustu samicy. W momencie przekazania zdobyczy z dzioba samca do dzioba samicy, następuje przypieczętowanie ich miłości. Można by powiedzieć, że to takie zawarcie związku małżeńskiego w zimorodkowym Urzędzie Stanu Cywilnego, położonym na gałęzi zwisającej tuż nad powierzchnią wody.

I znów rozczarowanie: być może to smutne, ale w ich przypadku miłość ta jest tylko wakacyjna. Trwa zaledwie kilka miesięcy. W kolejnym sezonie lęgowym samiec zwykle wiąże się z inną partnerką.

Ciasne ale własne

Podziemny korytarz kopie zarówno samiec jak i samica, posługując się głównie dziobem. Wejście do gniazda ma średnicę około 6 cm, natomiast korytarz długość jednego metra i zakończony jest komorą lęgową. Z czasem w gnieździe gromadzą się ości i łuski ryb. Norka może być wykorzystywana kilkakrotnie.

Zimorodki wyprowadzają najczęściej jeden lub dwa lęgi w roku, a tylko nieznaczna część par przystępuje do trzeciego zniesienia. Samica składa od kwietnia do lipca od 5 do 7 kulistych jaj. Wysiadywane są przez obydwoje rodziców. Pisklęta opuszczają gniazdo po 23-25 dniach, choć przez parę dni są jeszcze dokarmiane przez dorosłe.

W Borach Tucholskich zimorodka spotkać można nad niemal wszystkimi większymi rzekami i jeziorami o urwistych brzegach. W Polsce liczebność par lęgowych zimorodka szacowana jest na 2,5 – 6 tys. par. Na większości obszarów naszego kraju, ptak ten jest nieliczny lub bardzo nieliczny.

Drzewa na brzegach, konary w wodzie

Znaczny wpływ na stan populacji tego gatunku ma niewłaściwa działalność człowieka. Przede wszystkim przekształcanie krajobrazu, regulacje brzegów oraz usuwanie z koryta rzeki przewróconych drzew. Z punktu widzenia kajakarza, powalone wykroty to niepotrzebna przeszkoda, którą musi pokonać. Ale w ten sposób pomyśli tylko niedzielny kajakarz, ten doświadczony szuka tego typu atrakcji, które sprawdzą jego możliwości. Pnie lub konary wystające nad powierzchnię wody służą zimorodkowi jako stanowiska łowieckie tzw. ,,czatownie”. W terenie możemy je poznać po śladach białych, wodnistych odchodów. Dlatego też ważnym elementem ochrony zimorodka jest pozostawianie zadrzewień nadbrzeżnych, które spełniają podwójną funkcję. Po pierwsze – dają cień, który likwiduje refleksy na wodzie ułatwiając ptakowi obserwację zdobyczy. Po drugie zaś – gałęzie zwisające tuż nad powierzchnią wody mogą służyć jako czatownie. Kolejnym zagrożeniem jest penetracja ludzka w pobliżu skarp zasiedlonych przez zimorodki. Podczas prac terenowych obserwuję, że piaszczyste skarpy są miejscem, gdzie kajakarze najchętniej wysiadają w celu urządzenia sobie pikniku. Długotrwałe przebywanie w miejscach lęgowych zimorodka, może być przyczyną zaburzenia cyklu karmienia, który prowadzi do głodzenia piskląt.

Zresztą nie tylko człowiek może być niebezpieczny dla zimorodka. Negatywny wpływ na liczebność zimorodków mają również srogie zimy. Skute lodem rzeki i jeziora, ograniczają dostęp do pokarmu. Znane są również przypadki, kiedy to zimorodki zamarzały żywcem, po uprzednim nurkowaniu za zdobyczą. Natomiast naturalnym wrogiem zimorodków jest m.in. wizon amerykański (do niedawna zwierzę to zwane było norką amerykańską) oraz wydra.

Fot. Ewa Wachowiak
Fot. Ewa Wachowiak

W tym czasie on skoczył po rybkę

Wracając zaś do zdarzenia, od którego zaczęłam swoją opowieść – wraz z koleżanką wsiadłyśmy do kajaka, zostawiając starszego pana na zniszczonym brzegu. Powiadomiłyśmy straż leśną o naszym odkryciu. Następnego dnia strażnicy złapali tego człowieka na gorącym uczynku, nawet sfotografowali podczas kopania skarpy.

Na policje wpłynęło doniesienie. Zostałam wezwana na przesłuchanie.

– Kto jest poszkodowany? – zapytał policjant. Wyraźnie miał problem z wtłoczeniem tej sprawy w swoje policyjno-administracyjne ramy.

– Zimorodek.

– Proszę go opisać.

– Jest koloru turkusowego…

Jakiego?! Co to za kolor?

Dość zabawnie było w dalszej części przesłuchania. Relacjonowałam:

– Podczas pierwszej kontroli widziałam w tym miejscu, jak samica wysiadywała jaja.

Policjant zdawał się mieć przygotowany ten sam zestaw pytań na każde przesłuchanie.

– A co w tym czasie robił samiec?

– Pewności nie mam, ale przypuszczam, że skoczył po rybkę – odpowiedziałam.

Nie wiem, jak skończyło się to śledztwo. Mam nadzieję, że ani ten starszy człowiek, ani żaden inny, nie będzie już niszczył miejsc lęgowych „klejnotu awifauny polskiej”.

PS. Ludzie ciągle zadają pytanie, skąd taka dziwna nazwa, czy zimorodek rodzi się w zimie? Nie w zimie, a w ziemi. Kiedyś mówiło się na niego ziemiorodek.

Grażyna Jaszewska jest ornitologiem, pracuje w Zaborskim Parku Krajobrazowym.

Film, na którym można obejrzeć, jak zimorodek „skacze po rybkę”

 

Zobacz również zachwycające zdjęcia – żurawie na noclegowisku w filmie „Odlot”