Grota, bunkier i zgubiony szlak 6

Grota, bunkier i zgubiony szlak

Lasy Mirachowskie: Jak zostać partyzantem i pomylić kierunki na szlaku

Mapka do artykułu patrycji o kaszubach
www.eko-kapio.pl

Jaskinie zwane grotami, mała partyzantka oraz zagubiony szlak. Niezapomniana wędrówka po Lasach Mirachowskich

W pochmurne, ale ciepłe niedzielne przedpołudnie postanowiliśmy zapakować dzieciaki i wyruszyć, gdzieś gdzie nie będzie dużo ludzi, ale za to dużo zieleni i świeżego powietrza. Jednak musieliśmy mieć coś wyjątkowego w zanadrzu. Czym zachęcić do wędrówki pięcioletniego chłopca? Zwiedzanie bunkra okazało się strzałem w dziesiątkę.

Do Mirachowa z Kartuz dojechaliśmy w pół godziny. Samochód zostawiliśmy na leśnym parkingu niedaleko leśniczówki, gdzie co roku odbywają się koncerty bluesowe. Bez specjalnych bagaży (oprócz rowerku dla syna, bo woli się wozić niż nosić) oraz większego prowiantu (wycieczka miała trwać niedużej niż 2-3 godziny) powędrowaliśmy szeroką drogą nad Jezioro Lubygość.

Droga minęła nam szybko, bo już po ok. 10 minutach byliśmy nad brzegiem tego urokliwego jeziora. Za każdym razem to miejsce zachwyca nas, jakbyśmy byli tam po raz pierwszy. Spacerowanie wzdłuż zalesionych i stromych brzegów przenosi nas natychmiast w bajkowy świat. Dzieci jakby spokojniejsze, my zrelaksowani. Cisza, spokój, a dokoła 200-letnie dęby, buki, sosny. Próbujemy wytropić kaczkę gągoła, ale nie mamy tyle szczęścia. Pewnie ukryła się w jakiejś dziupli.

Nieco dalej mijamy dwie groty, znane jako „Groty Mirachowskie”. To niewielkie „jaskinie”, które powstały ze zlepionego wapieniem piasku. Próbujemy zajrzeć do środka i sprawdzić czy ktoś ciekawy je zamieszkuje. Nikt nam niestety nie uchyla drzwi, ale udaje nam się podejrzeć kilka pająków i komary, które zakotwiczyły się w pajęczynach.

DCIM100MEDIA
Przy „Grocie Mirachowskiej”, fot. Patrycja i Damian Momot

Idąc dalej wytyczoną ścieżką, po której synek z łatwością przejeżdża rowerkiem (wózkiem też spokojnie się przejedzie), docieramy do punktu specjalnego – Bunkier Organizacji Wojskowej Gryf Pomorski zwany Ptasią Wolą. Najpierw z dużą ostrożnością i niedowierzaniem, że ktoś mógł mieszkać pod ziemią, zmierzamy do wystających z ziemi grubych belek. Ciekawość rośnie z minuty na minutę, zwłaszcza gdy po przeczytaniu tablic informacyjnych dowiadujemy się, że w bunkrze ukrywało się nawet osiemnastu partyzantów, a do głównego wejścia prowadził wąski tunel, który dla bezpieczeństwa został utworzony na wzór lisiej nory. Po wojnie bunkier zrekonstruowano (choć ten „prawdziwy” był większy niż ten, który stoi tu dzisiaj) i udostępniono turystom. Jego zwiedzanie, dla małego, ale i dla tego większego chłopca, jest sporą przygodą. W sąsiedztwie znajduje się również krzyż poświęcony zamordowanym partyzantom.

Dobrze jest, gdy dzieci doświadczają, poznają, uczą się świata wszystkimi zmysłami. Gdy mogą widzieć, słyszeć, czuć i dotykać to, o czym czytają w książkach i uczą się na lekcjach. Nasz pięcioletni syn dziś potrafi już sobie wyobrazić, co znaczy być partyzantem i ukrywać się w leśnym bunkrze.

Po krótkiej, ale polisensorycznej (wiem, to trudne słowo, chodzi o to, o czym napisałam powyżej) lekcji historii powędrowaliśmy dalej wyznaczoną ścieżką do nadzwyczajnego miejsca – Szczeliny Lechickiej. Tam nieco już zmęczeni usiedliśmy na ławkach i zachwyciliśmy się widokiem na lasy oraz jezioro. Był też czas na „małe co nieco” i pamiątkowe zdjęcie.

Postanowiliśmy nie wracać tą samą drogą, a kontynuować wędrówkę czerwonym szlakiem, mając nadzieję, że już niebawem dojdziemy do pozostawionego na parkingu samochodu, bo tak nam „wychodziło” z mapy. To była jednak nasza fantazja… Niestety po dość długim wędrowaniu zorientowaliśmy się, że idziemy w niewłaściwym kierunku. Dzieci już zmęczone, prowiant zjedzony do ostatniego okruszka, a my zamiast iść w kierunku Mirachowa byliśmy niedaleko Kamienicy Królewskiej! No cóż robić – na szlaku nie było zbyt wiele możliwości, więc nie licząc na autostopa (choć mijał nas motocykl!) zawróciliśmy na właściwą drogę i z energią wiewióra po redbullu gnaliśmy do naszego autka, ścigając się z zachodzącym słońcem. Dotarliśmy – cali i zdrowi, w radosnych nastrojach, zadowoleni z niezwykle urokliwej i udanej niedzielnej wędrówki, choć nieco głodni i zmęczeni. Wiedzieliśmy, że na pewno wrócimy tu znowu.

20151128_145342
Jezioro Lubygość, grudzień 2015. Fot. T. Słomczyński

Jezioro Lubygość – rezerwat przyrody, obejmuje rynnowe jezioro o powierzchni ok. 18 ha i otaczający je naturalny las, a celem ochrony jest zachowanie walorów przyrodniczych i krajobrazowych.
Wzdłuż brzegów jeziora ciągną się wilgotne lasy o charakterze łęgów lub olsów, a na otaczających zboczach przeważa kwaśna (uboga) buczyna niżowa. Drzewostan mieszany tworzą dęby, buki i sosny osiągające wiek około 200 lat. Na obszarze rezerwatu stwierdzono ponad 270 gatunków roślin naczyniowych, spośród których pięć podlega ścisłej ochronie. Z ptaków lęgowych występuje gągoł – kaczka gnieżdżąca się w dziupli i samotnik (brodziec) [źródło: Kaszubski Park Krajobrazowy, www.kpk.org.pl] .Groty Mirachowskie– należą do najmłodszych jaskiń w Polsce, a ich powstanie nie całkiem jest naturalne. Na przełomie lat 50-tych i 60-tych wydobywano tu żwir, odsłaniając ławice zlepieńca żwirowego [źródło: wikimapia] .Szczelina Lechicka – rezerwat przyrody, który
obejmuje śródleśne polodowcowe jezioro Kocenko (Kłączyno Małe) wraz z otaczającymi lesistymi zboczami oraz wschodnią część obrzeża Jeziora Potęgowskiego (Kłączyno Duże) w północnej części Lasów Mirachowskich. Powyżej rezerwatu szlak turystyczny prowadzi m.in. do punktu widokowego Szczelina Lechicka, z którego można podziwiać jeden z piękniejszych krajobrazowych widoków na jezioro Kocenko i Jeziora Potęgowskie. Nazwa „szczelina” sugeruje tektoniczne pękniecie w skałach i z geologicznego punktu widzenia jest w tym miejscu niewłaściwa. W rzeczywistości jest to polodowcowe przewężenie w rynnowym ciągu jezior. Dawna nazwa tego odwiedzanego miejsca to tzw. Wzgórze Wiktora [źródło: Kaszubski Park Krajobrazowy, www.kpk.org.pl] .

Lasy Mirachowskie, Jezioro Lubygość, Jezioro Kocenko, Szczelina Lechicka to prawdziwie zachwycający kaszubski krajobraz. Na niewielkiej przestrzeni obejmuje się wzrokiem zróżnicowaną rzeźbę terenu, wodę jezior i otulający ją las. To zakątek mniej znany, mniej uczęszczany, bo położony z dala od utartych dróg. Powietrze i woda też cudownie czyste, bo nie skażone przemysłem. Atrakcją tego miejsca jest przede wszystkim sama przyroda. Jest to idealne miejsce dla wszystkich, a szczególnie dla rodzin z dziećmi.

[A niebawem relacja z również pobliskiego rejonu, ale nieco mrocznego (na szczęście tylko z nazwy) – Diabelski Kamień.]

[Autorka artykułu, Patrycja Momot jest pedagogiem, terapeutką, aktywną mamą pięcioletniego Filipa i rocznej Hani]