Łażoch Kaszubą - studenci na szlaku śladami bohaterów książki

Studenci ze Śląska na szlaku. Testują książkę Łażoch Kaszubą

Wędrowali, wieszali tablice, już wszystko gotowe by wyruszyć na kaszubski quest. Przy okazji opowiedzieli o kaszubskich chmurach, gwiazdach, łabędziach i przestrzeniach.

Kaszubi są wiecznie uśmiechnięci. Niebo jest tu rozgwieżdżone, jak nigdzie indziej, a chmury wiszą niżej niż w innych częściach Polski. Poza tym lasy bukowe są u nas piękniejsze niż w górach i przestrzenie bardziej przestrzenne. Nie mówiąc o drapieżnych łabędziach i wszechobecnych duchach i zjawach.

Studenci animacji społeczno-kulturalnej i edukacji kulturalnej z Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie od kilku dni wędrują ścieżkami książki – w ten sposób Łażoch Kaszubą, czyli będzie, co ma być właśnie przechodzi pierwszy test użyteczności w terenie. Młodzi Ślązacy jako pierwsi wyruszyli w trasę, którą pokonują bohaterowie książki. Wieszają tabliczki ze znakiem questu – gry terenowej, która związana jest z książką [o grze czytaj poniżej, pod artykułem] .

Spotkałem ich między Gołubiem Kaszubskim a Szymbarkiem. Szli przez las. To już piąty dzień ich wędrowania między Żukowem, Mirachowem i Chmielnem.

Jest z nimi Jolanta Gisman-Stoch, nauczyciel sztuki, animator działań twórczych i artystycznych, wykładowca akademicki. Autorka rysunków zamieszczonych w książce Łażoch Kaszubą.

Jolanta Gisman-Stoch – o tym, skąd bierze się piękno Kaszub:

– Pochodzimy z takiego miejsca, gdzie bardzo sobie cenimy odrębność kulturową, która na Śląsku Cieszyńskim jest bardzo wyraźna, związana z różnorodnością religijną. Na naszym terenie jest mniej więcej po równo – katolików i ewangelików. Tam gdzie jest odrębność kulturowa, tam może zaiskrzyć. Spotkanie Innego zawsze jest bardzo inspirujące – do myślenia, do działania. Dlatego kaszubszczyzna, którą teraz poznajemy, język kaszubski, który mieliśmy okazję usłyszeć, nie jest dla nas tylko ciekawostką… Dobrze wiemy, co się za tym kryje. Chodzi mi o głębię kulturową. Pani Ania Dereń (szefowa Centrum Inicjatyw Edukacyjnych w Kartuzach, wydawcy Łażoch Kaszubą – przyp. red.), powiedziała nam, że wiele jezior na Kaszubach ma drugie dno. Dla mnie to jest bardzo inspirujące. Kaszuby są jak te jeziora. Pierwsza warstwa to jest to, co widać – do pierwszego dna. A pod tą warstwą są korzenie kaszubskie, cała mitologia, historia kaszubszczyzny, ludzie, którzy są tu z dziada pradziada, związani całkowicie z tym pejzażem. Połączenie jednego i drugiego dna daje to piękno właśnie. Jezior i Kaszub.

O szczęściu spotkań z ludźmi:

– Podczas naszej wędrówki spotykamy ludzi, którzy tu żyją, to jest niezmierne ważne. Znajdują dla nas czas, zupełnie bezinteresownie. Mamy niesamowite szczęście, bo ci, którzy będą szli z tą książką wędrować, prawdopodobnie tego nie będą mogli doświadczyć – szczęścia tych spotkań. Chodzi mi o spotkania z autorami książki Łażoch Kaszubą. Mam na myśli przede wszystkim Anię Dereń, ale też pana Witolda Bobrowskiego, z którym wczoraj cały dzień wędrowaliśmy po Lasach Mirachowskich, który przepięknie opowiadał nam o kaszubszczyźnie… A potem poszliśmy do domu prof. Gerarda Labudy i pan Witek przeszedł na kaszubski rozmawiając z panią, którą tam spotkaliśmy. To było dość zaskakujące. Taka zupełnie inna śpiewność tego języka… Dużo rozumieliśmy, ale nie wszystko.

O Remusie i rozgwieżdżonym niebie i kaszubskich demonach:

– Zapamiętamy niebo! Pełne gwiazd. Na Złotej Górze zrobiliśmy sobie ognisko i czytaliśmy Życie i przygody Remusa Aleksandra Majkowskiego. Jestem pod ogromnym wrażeniem tej książki, nie czytałam jej nigdy wcześniej, ona tu wędruje razem ze mną. Tam w nocy, na Złotej Górze, pod niesamowicie rozgwieżdżonym niebem, przy ognisku przeczytaliśmy kilka rozdziałów. Czytaliśmy fragment, w którym Remus próbuje przenieść królewiankę i te trzy przeszkody – Trud, Strach i Niewarto… Teraz często sobie o nich przypominamy na drodze, wędrując.

A co o Kaszubach sądzą sami studenci? Czym nasz mała ojczyzna różni się od Śląska? Zdążyliśmy już wyjść z lasu, zbliżamy się do wsi Potuły koło Szymbarku. Doganiam idących z przodu młodych animatorów kultury.

– Jak wrócicie do siebie na Śląsk Cieszyński, i ktoś rzuci hasło: „Kaszuby” – to jakie skojarzenia będziecie mieli?

– Łabędzie!

– Piękne widoki.

– Piękne jeziora.

– Złota Góra.

– Lasy bukowe.

[…ogólny gwar, studenci wymieniają jeden przez drugiego…]

– Zaraz, chwilkę, po kolei. Dlaczego łabędzie?

– Towarzyszyły nam cały czas. Zaatakowały nas. Bo nam towarzyszyły nam szczególnie warczące łabędzie.

– Mówicie: widoki. Ale przecież jezior i lasów jest w Polsce dużo… Jeziora, jak jeziora…

– Nie! Nie ma tak pięknych jezior w Polsce! Przez dwa dni pływaliśmy kajakami. Możliwość wypłynięcia kajakiem i podziwiania tych widoków jest po prostu urzekająca!

– A lasy bukowe… To tez jest coś wyjątkowego dla was? Lasy, jak lasy…

– U nas w górach nie ma takich pięknych lasów. Wydaje się, że te lasy tutaj są jakieś bardziej… zdrowsze. Tu na pewno jest czystsze powietrze, całkiem inaczej się tu chodzi, nie jesteśmy tak zmęczeni. Mamy takie wrażenie, że tu całkiem inaczej się chodzi. I gwiazdy! Tu, na Kaszubach, jak się wyjdzie na jakieś odludzie, jak się spojrzy w niebo, te gwiazdy…

– Gwiazdy, jak gwiazdy…

– Nie, u was są wyjątkowe! U nas jest w powietrzu wiele zanieczyszczeń, a tu wchodzimy na górę, patrzymy w niebo i możemy zobaczyć… te konstelacje…

– Kiedyś zabrałem autostopowiczkę, pytam jej co się u nas podobało, a ona, że chmury…

– No właśnie chmury!

– No co wy mówicie. Chmury wszędzie są takie same…

– Właśnie, że nie. U was są niżej. Pytaliśmy pana Witka Bobrowskiego, dlaczego one są tak nisko, mówił, że tu na Kaszubach zwija się chmury na noc, dlatego o zmierzchu są niżej. I są przestrzenie u was przestrzenie. Na oddech…

– Ale to wy macie góry po sąsiedzku, to wy macie przestrzenie!

– Nie, u nas tego nie widać, tu są przestrzenie!

– A co powiecie o ludziach, których tutaj spotkaliście?

– Sympatyczni, pomocni, wiecznie uśmiechnięci.

– Kaszubi są wiecznie uśmiechnięci?

– Tak!

– Największe wrażenie zrobił na mnie pan Witek Bobrowski, który był dla mnie jak generał w tej swojej rogatywce (rzeczywiście, pan Witold Bobrowski zwykł zakładać rogatywkę – przyp. red.). I ta pani, która rozmawiała z nim po kaszubsku… Jedyne, co zrozumiałem z tego kaszubskiego to tylko to, że proboszcz nie chciał jechać na imprezę. Ale nie wiem dlaczego… Nie zrozumiałem…

– Czy Kaszubów wyróżnia coś, z czym nie spotykacie się u siebie?

– Zauważyłam, że ludzie, których spotkaliśmy na Kaszubach bardzo dużą uwagę przywiązują do mistyki miejsca, w którym żyją, do legend, podań, do historii – Borowa Ciotka, krośnięta, Mumocz, zafascynowało mnie to, jak ludzie opowiadają o tym wszystkim – z wiarą, z jakąś taką prawdą, która jest uderzająca w ich słowach, a dzięki temu tworzy się tu niesamowity klimat…

– Jak was słucham, to mam wrażenie, że żyję w jakiejś krainie szczęśliwości. Powiedzcie teraz, co wam się na Kaszubach nie podoba.

Milczenie. W końcu:

– Szlaki są źle oznakowane. Część drzew jest powycinana, są momenty że są rozwidlenia dróg i nie wiadomo którędy iść.

Przerywa jej koleżanka:

– A może to jest tak specjalnie zrobione, żebyśmy mogli więcej zobaczyć, jak pobłądzimy?

Łażoch Kaszubą - studenci na szlaku śladami bohaterów książki

Studenci – rzecz jasna, wędrują z książką Łażoch Kaszubą. Nie sposób nie zapytać, jak sprawdza się na szlaku.

Sonia:

– Były momenty, że to, co nas spotykało, pokrywało się z tym, co jest w książce. Nie mogliśmy wejść do jednego miejsca, tak jak główni bohaterowie, podłączyliśmy się pod wycieczkę, w Kartuzach w kolegiacie – tak samo, jak w książce, nawet spodnie się rozerwały tak jak jednej z bohaterek, mijaliśmy ludzi z walizkami na kółkach – takimi, jakie na początku mieli główni bohaterowie książki. Tylko krośnięta nam niczego nie podpowiadają, a w książce podpowiadały…

Amadeusz:

– A jedna koleżanka ubolewa, bo ciągle szuka powieściowego Staśka (skradł serce powieściowej piętnastoletniej Weronice – przyp. red.), chociaż wczoraj spotkała jednego, ale nie chciała, wybredna jest.

Beata:

– Bardzo mi się podobała książka… Bardzo, bardzo.

Gosia:

– Dzięki tej książce przeżyliśmy naprawdę wspaniałą przygodę.

Beata:

– To jest super, że jest taka książka, że można chodzić tymi samymi szlakami, co bohaterowie…

***

Książka Łażoch Kaszubą, czyli będzie, co ma być ukazała się we wrześniu, została wydana przez Centrum Inicjatyw Edukacyjnych w Kartuzach. Na razie nie jest dostępna w sprzedaży.

Jak ją zdobyć?

Na adres [email protected] należy wysłać odpowiedź na pytanie:

Co zrobię z książką Łażoch Kaszubą, czyli będzie, co ma być, gdy ją otrzymam?

Mail powinien zawierać adres zwrotny, na który – jak zapewnia wydawca, zostanie wysłany egzemplarz książki.

***

Studenci z Cieszyna powiesili tabliczki na trasach opisywanych w książce.

Dlaczego wieszali tabliczki? Czemu mają służyć?

Na początku opowieści o rodzinie Łażochów do pociągu PKM wpada rozmazana przez deszcz kartka z nieczytelnym tekstem. To bardzo ważna kartka. Odczytanie słów na niej zapisanych pozwoli na rozwiązanie zagadki…

„Decydując się na rozpoczęcie swojej wędrówki śladem bohaterów opowieści, wyruszysz trasami dziewięciu kaszubskich questów. Odnajdziesz miejsca z zapisanymi brakującymi literami. Wpisując je kolejno na załączonej do książki kartce, odczytasz całość tekstu. Prześlij go na adres [email protected] – wtedy otrzymasz specjalny certyfikat” – pisze wydawca.

Brakujące litery znajdują się pod rozwieszonymi na trasie tablicami, w książce zaś znajdują się wskazówki, jak te tablice odnaleźć w terenie.

Łażoch Kaszubą, czyli będzie, co ma być
Łażoch Kaszubą, czyli będzie, co ma być