Wyobraźmy sobie serial szpiegowsko-historyczny, którego głównym bohaterem jest postać odrażająca moralnie. Tak bardzo nie lubimy tego faceta, tak bardzo nas irytuje, i tak ogromnie chcielibyśmy, żeby poniósł karę za swoje straszne uczynki, że… siadamy przed telewizorem, by oglądać kolejne odcinki takiej filmowej produkcji.
O Janie Kaszubowskim mógłby powstać taki właśnie serial lub film pełnometrażowy. Tymczasem przez wydawnictwo „Oskar” została wydana o nim książka, autorstwa historyka prof. Andrzeja Gąsiorowskiego. Tytuł tej pozycji wiele zapowiada: „Jan Kaszubowski i służby specjalne. Gestapo, Smiersz, UB…”.
Kaszuba, czyli… kto?
Przedstawmy więc głównego bohatera tej historii. Zacznijmy dokładnie tak, jak rozpoczyna się książka: „Jan Gerard Kaszubowski urodził się 5 października 1902 roku w miejscowości Bolesławowo w powiecie kościerskim w kaszubskiej rodzinie…”.
Pierwsze pytanie, jakie możemy zadać – a pytań tych w trakcie lektury książki prof. Gąsiorowskiego, jest mnóstwo, brzmi: co oznacza w tym przypadku określenie „kaszubska rodzina”? Sam Kaszubowski, w późniejszych latach przyznawał się zarówno do swojej niemieckości, jak i polskości – w zależności od tego, kto go przesłuchiwał, i jaki interes miał on sam by przedstawiać się jako Polak lub Niemiec.
Dla kogo pan pracuje, panie Kaszubowski?
Przenieśmy się teraz w czasie – do 1939 roku. Jan Kaszubowski ma 37 lat. Czy już wtedy jest agentem tajnych służb?
W przededniu wybuchu drugiej wojny światowej pracuje w Gdańsku w firmie Kanennberga – to jeden z zakładów, który jest niemiecką placówką wywiadowczo-dywersyjną. To baza transportowa, w której oprócz ciężarówek (również wojskowych), gromadzona jest przez Niemców broń. Wychodziłoby więc na to, że główny bohater tej opowieści jest zdeklarowanym Niemcem i działa w interesie hitlerowskiej Rzeszy, przygotowując Gdańsk do wojny. Jednak, jak to w przypadku Kaszubowskiego, nic nie jest tu jednoznaczne. Nie mamy co prawda twardych dowodów na współpracę przyszłego gestapowca z wywiadem polskim, ale istnieją wskazujące na to poszlaki – jak pisze Gąsiorowski: „…prawdopodobne jest, iż Kaszubowski rzeczywiście miał jakąś styczność z tajnymi polskimi strukturami tworzonymi w Gdańsku. Pozostaje w związku z tym, nadal aktualne pytanie, w jakim charakterze występował wówczas i czyje interesy reprezentował.”
Czy więc Kaszubowski był w 1939 roku na usługach polskiego wywiadu, czy niemieckiego? Czy w ogóle był wmieszany w prace tajnych służb?
Bestia z odruchami serca. A może to tylko gra…
O ile nasza wiedza o tym, co robił przed wybuchem wojny, jest dość nikła, o tyle – jak dowodzi autor książki, możemy ustalić, co działo się z Kaszubowskim w latach następnych.
Najpierw, po wkroczeniu Niemców do Gdyni, pracuje w gdyńskiej policji, potem w instytucjach zajmujących się wysiedlaniem gdynian, potem jako szofer w gdańskim gestapo, następnie pełni tam funkcję referenta stając się coraz bardziej cenionym pracownikiem niemieckiej policji politycznej.
Z pewnością bierze udział w rozpracowywaniu struktur Polskiego Państwa Podziemnego – Szarych Szeregów, Armii Krajowej, a przede wszystkim – Tajnej Organizacji Wojskowej „Gryf Pomorski”. Działając na Kaszubach, doskonale znając teren, staje się kimś w rodzaju „specjalisty” w zakresie nękania i likwidowania struktur tej największej na Pomorzu organizacji ruchu oporu.
Doprowadza do wielu aresztowań. Osobiście bierze udział w przesłuchaniach, w nieludzkim katowaniu więźniów, często jego bicie i tortury doprowadzają do śmierci polskich patriotów. Na skutek jego działań w terenie wielu z nich trafia w ręce Niemców – jak każdy tajny agent, posługuje się prowokacjami i szantażem. Dla wielu partyzantów „Gryfa” nazwisko Kaszubowskiego staje się symbolem bestialstwa. A także przebiegłości i swoistej inteligencji oraz odwagi – bo na przykład dzięki prowokacji, podając się za członka ruchu oporu (ryzykując zdemaskowanie), człowiek ten przedostaje się do bezpośredniego otoczenia Józefa Dambka, szefa TOW „Gryf Pomorski” i rozstrzeliwuje go w Gołubiu Kaszubskim, za co otrzymuje osobistą pochwałę od samego Heinricha Himmlera.
Jedna z ofiar Kaszubowskiego wspomina, że potrafił, podczas stosowania tortur, recytować całe ustępy z „Pana Tadeusza”…
Są jednak i inne relacje o jego poczynaniach. Potrafi ostrzec rodzinę przed wysiedleniem, członka ruchu oporu przed aresztowaniem, umożliwić osadzonemu w celi kontakt z rodziną, doradzić, jak ma zeznawać, czy nawet załatwić zwolnienie z gestapo lub z obozu koncentracyjnego Stutthof (np. zorganizować ucieczkę z tzw. Marszu Śmierci). Nie brakuje osób, które będę po wojnie twierdziły, że Kaszubowski to dobry Polak, który służy swoim rodakom pracując w gestapo.
Jak ocenić jego działalność w czasie drugiej wojny światowej? Odpowiedź wydaje się jedna: zdecydowanie negatywnie, pomimo gestów – ludzkich odruchów, które mu się zdarzały. Być może miał on – jako zdeklarowany faszysta i gestapowiec, chwile słabości, być może jego akty „dobroci” były elementem jakiejś gry, o której „obdarowani” łaską nie mieli pojęcia.

Mogę wam pomóc…
Rok 1945. Na teren Pomorza wkraczają Rosjanie. Tuż przed tym Kaszubowski dezerteruje z gestapo. Zostaje jednak zatrzymany przez NKWD. Kaszubowski zaczyna przedstawiać się jako agent polskiego wywiadu, który – dla celów organizacyjnych, działa w strukturach tajnej policji niemieckiej. Tej narracji Kaszubowski nie porzuci, i będzie konsekwentnie trzymał się jej przez następne lata.
Jednak myli się ten, kto spodziewa się kary dla hitlerowca. Ze znajomością tajnych struktur policji niemieckiej – nazwisk, adresów, sposobów działania, jest zbyt cenny dla NKWD żeby się go pozbywać. Zostaje zaaresztowany, ale nie siedzi w więzieniu. Zaczyna pracę dla wywiadu rosyjskiego, tym razem przeciwko Niemcom. Pomaga teraz w wyłapywaniu swoich współpracowników z gestapo.
Wkrótce zostaje przekazany do dyspozycji Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Dla UB też jest niezwykle cenny – jako ten, który może być pomocny w rozpracowywaniu struktur polskiego podziemia niepodległościowego, w tym również Gryfa Pomorskiego (organizacja ta, podobnie jak Armia Krajowa, w ciągu pierwszych lat po wojnie była uważana przez komunistów za „reakcyjną” i „antysocjalistyczną”, będącą „na usługach Londynu”).
Kolejne osoby przez Kaszubowskiego trafiają za kraty, do katowni – tym razem UB.
Niech idzie do swoich… i pracuje dla nas. Zdrajca
Komuniści mają nowy pomysł na pracę dla swojego agenta. Z jednej strony gromadzą kompromitujące go materiały, dotyczące jego pracy w gestapo (więc doskonale wiedzą, z kim mają do czynienia), z drugiej zaś – wykorzystując jego talenty (m.in. znajomość języków: polskiego, niemieckiego, francuskiego, rosyjskiego), wysyłają go do Niemiec. Tam, żyjąc dostatnio, przez kilka kolejnych lat pracuje jako agent komunistycznego wywiadu. Rozpracowuje plany wywiadowcze Anglików i Francuzów, utworzenia w Niemczech siatek dywersyjnych, które miałyby być uruchomione w momencie wybuchu trzeciej wojny światowej (wywiady wszystkich państw często korzystały z usług dawnych zbrodniarzy hitlerowskich). Jako dawny gestapowiec, jest zapraszany do towarzystw i grup złożonych z podobnych jemu funkcjonariuszy. W tym czasie pracuje dla kilku służb wywiadowczych jednocześnie, donosząc o tym wywiadowi PRL.
To trwa do roku 1952. Jak wynika z zachowanych dokumentów, Kaszubowski okazuje się być nielojalny, przekazuje tajne informacje wywiadowi brytyjskiemu – Intelligent Service.
Czyżby znowu Kaszubowski podjął służbę na dwa fronty?
Kara za zdradę musiała być surowa. Został zatrzymany, sprowadzony do Polski, osądzony i skazany za zbrodnie popełnione w gestapo. Wyrok brzmiał: dożywocie. Jednak ludzie służb o swoich nie zapominają. Kaszubowski zyskał kolejną szansę. W więzieniu spędził zaledwie sześć lat. Za kratkami pracował w więziennej bibliotece, był spokojny, zrównoważony i cieszył się dobrą opinią.
Prawdopodobnie przy pomocy służb, jego wyrok został skrócony do dwunastu lat więzienia. Kaszubowski skutecznie ubiegał się o przedterminowe zwolnienie i w 1958 roku wyszedł na wolność.
Rozpoczął się nowy etap w życiu Jana Kaszubowskiego. Niewiele o nim wiemy. Można stwierdzić tylko, że ponownie znalazł on się w Niemczech, z nowymi zadaniami wywiadowczymi.
Ostatni ślad po Kaszubowskim pochodzi z 1967 roku. W jednej z notatek, sporządzanych przez pracowników wywiadu zagranicznego PRL, czytamy, że po wyjeździe do RFN (po zwolnieniu z więzienia w 1958 roku) „Larsen” (pseudonim Kaszubowskiego) niechętnie współpracował z agentami komunistycznego wywiadu, był natomiast przesłuchiwany przez Urząd Ochrony Konstytucji (kontrwywiad RFN). Teraz – czyli w 1967 roku, jak donosi autor notatki, Kaszubowski jest poważnie chory na serce, więc o wznowieniu współpracy nie może być już mowy.
Najprawdopodobniej oprawca z gestapo, znany ze swojego okrucieństwa, dożył swoich dni w dostatku w Niemczech, jako były już agent któregoś wywiadów. Trudno powiedzieć, którego, i czy tylko jednego…

Wojna wywiadów, gra o życie
Książka Andrzeja Gąsiorowskiego pt. „Jan Kaszubowski i służby specjalne. Gestapo, Smiersz, UB…” nie jest lekturą łatwą, to nie thriller, choć materiał fabularny mógłby usprawiedliwić tę formę. Książka ta jest dziełem historyka, który – jeśli pisze o faktach, to na podstawie źródeł, które zawsze stara się zweryfikować i podać w wątpliwości ich rzetelność. Jeśli zaś stawia hipotezy, to wyraźnie ten fakt zaznacza szukając argumentów na ich uprawdopodobnienie bądź odrzucenie.
Z kart książki poznajemy historię wojny i lat powojennych na Pomorzu z innej niż zazwyczaj strony: wywiad AK kontra gestapo, Smiersz i NKWD, UB kontra Intelligent Service… Niezłomni bohaterowie i złamani szantażem i torturami nieszczęśnicy, podwójni agenci i konfidenci działający dla pieniędzy, katownie gestapo i UB, wyroki śmierci, zesłania do Stutthofu. Nieustanna gra o życie, jaką prowadzili członkowie ruchu oporu.
***
Andrzej Gąsiorowski, „Jan Kaszubowski i służby specjalne. Gestapo, Smiersz, UB…”, Wydawnictwo OSKAR, Gdańsk 2012.