Kaszuby nam wysychają?

Tak niskiego poziomu wody w jeziorach nie widziałam, odkąd się tym tematem naukowo zajmuję, czyli od dwudziestu lat. Obniżenie poziomu wody o metr może prowadzić do wymierania organizmów. Prawdopodobnie już się tak dzieje.

[Zdjęcia: Tomasz Słomczyński]

W Panoramie TVP Gdańsk, w materiale wyemitowanym w zeszłym tygodniu pokazano brzeg jeziora Ostrowickiego. W miejscu, gdzie do niedawna stała woda, dziś widać było szeroką plażę. Szuwary, które jeszcze rok temu rosły w wodzie, dziś rosną w kilkumetrowej odległości od linii wody, na wysuszonym brzegu.

Ekolodzy i naukowcy wypowiadający się w materiale zwracali uwagę na szereg zagrożeń: obniżenie poziomu wody to ryzyko uwalniania się szkodliwych substancji chemicznych, brak wody w studniach, „odsunięcie się” wody od szuwarów to utrata miejsc, w których trą się ryby… itd.

Wszystkiemu winna ma być susza.

Gorące lato cieszy turystów i miejscowych żyjących z turystyki. Plaże są coraz szersze, sezon dłuższy. Po co jeździć do Chorwacji czy Hiszpanii, skoro u nas jest tzw. piękna pogoda? Radość może jednak być krótkotrwała.

Czy wysychają nam Kaszuby? Czy możliwe jest, żeby istniejące dziś jeziora zamieniły się w płytkie bajora albo wyschły kompletnie?

Z tymi pytaniami zwróciliśmy się do dr Katarzyny Bociąg, hydrobiologa z Pracowni Przyrodniczej Pro Natura Pro Homini.

Katarzyna Bociąg, fot. D.Wójciak
Katarzyna Bociąg, fot. D.Wójciak

Obserwujemy obniżenie poziomu wody w jeziorach. Widać to, że tak powiem, gołym okiem. Wystarczy przespacerować się brzegiem jeziora.

Od dwudziestu lat zajmuję się ekologią jezior i rzeczywiście tak niskiego poziomu wody w swojej karierze jeszcze nie widziałam. Jeśli dno opada łagodnie, to obniżenie lustra wody o 20-30 cm daje w efekcie odsłonięcie znacznej powierzchni dna jeziora. Szczególnie wyraźnie widać to w zbiornikach bezodpływowych. Tam rzeczywiście jest to skala kilku, kilkunastu, czy wręcz kilkudziesięciu metrów w stosunku do stanu sprzed dwóch, trzech lat.

Mówi się, że przyczyną wysychania jezior jest susza.

Znaczne obniżenie poziomu wody w zbiornikach wodnych jest kwestią ostatnich lat. Ubiegły rok wydawał się rekordowy, aczkolwiek obecny, 2016, prawdopodobnie nie będzie lepszy, a być może wody będzie jeszcze mniej. Mieliśmy bezśnieżną zimę. W marcu, kwietniu zazwyczaj poziom wody w jeziorach jest wysoki, ze względu na wiosenne roztopy i opady deszczu, w tym roku utrzymuje się on na niskim poziomie także teraz. To wskazuje na to, iż latem może być jeszcze mniej wody niż w roku poprzednim. Ale wolałabym szerzej na ten temat się nie wypowiadać, nie jestem hydrologiem ani klimatologiem. Zajmuję się przede wszystkim ekologią.

Dlatego zapytam panią o to, co to zjawisko może oznaczać dla przyrody.

Zjawisko zmniejszania się zasobów wody w jeziorach warto rozważyć w kilku aspektach. Po pierwsze zanikanie jezior jest naturalną koleją rzeczy. Każde jezioro od momentu powstania podlega naturalnym procesom, które zmierzają do tego, że prędzej czy później zbiornik zarośnie i przestanie istnieć. Jest to proces tzw. „starzenia się” jezior.

Geneza większości jezior w Polsce związana jest ze zlodowaceniami, a dokładnie z okresami ustępowania lądolodów. Północna część kraju, charakteryzująca się dużą jeziornością, objęta była ostatnim zlodowaceniem (tzw. bałtyckim). Lądolód ustępował z tych terenów stosunkowo niedawno, bo kilkanaście tysięcy lat temu. Wtedy też powstawała większość jezior. Współcześnie jest ich tutaj jeszcze dużo, ponieważ „nie zdążyły” zaniknąć. W pozostałych częściach Polski jezior jest znacznie mniej, gdyż te, które powstały w okresie dawniejszych okresów zlodowaceń, dawno już przestały istnieć.

Pani mówi o procesach, które trwają tysiące lat.

Tak, dlatego trzeba wspomnieć o drugim aspekcie. Na procesy naturalne nakłada się współcześnie działalność człowieka. Osuszamy, meliorujemy, odwadniamy, zanieczyszczamy, użyźniamy – na różne sposoby przyspieszamy proces zarastania i zanikania zbiorników wodnych.

I trzeci aspekt?

O tym już wspomnieliśmy – od dwóch lat pogłębia się susza, mniej jest opadów, brak śnieżnych zim… To wszystko sprawia, że poziom wody w zbiornikach jest niższy, ubywa w nich wody. Nie wiemy, czy tendencja ta jest trwała, niemniej na ten moment można stwierdzić, że susza jest trzecim czynnikiem przyspieszającym zanikanie jezior.

Czy to efekt tzw. globalnego ocieplenia?

Tu, niestety, znowu powinnam pana odesłać do klimatologów… Temat globalnego ocieplenia jest bardzo medialny, bardzo wiele zjawisk podciąga się pod to zjawisko i interpretuje jako jego objawy. W istocie chyba nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy brak opadów w okresie ostatnich dwóch lat jest konsekwencją globalnego ocieplenia.

Wysychanie jezior – co to oznacza dla środowiska przyrodniczego?

Na pewno duże zmiany. Mam na myśli przestrzeń przyrodniczą strefy przybrzeżnej, od linii wysokiego poziomu wody, na przykład sprzed trzech, czterech lat, do niskiego, jaki mamy teraz. Obniżenie poziomu wody sprawia że rośliny i inne organizmy występujące w tej strefie znajdują się w zupełnie innych warunkach. Możemy też mówić o zmianach w skali całego ekosystemu.

Te zmiany są niekiedy określane w mediach jako „katastrofalne”.

Czy to jest katastrofalne, czy nie – można na ten temat dyskutować. Weźmy dla przykładu strefę brzegową. Organizmy w niej występujące reprezentują odmienne strategie życiowe, w związku z tym na różne sposoby reagują na zmianę warunków związaną z obniżeniem poziomu wody.

Czyli?

Jestem hydrobotanikiem więc wyjaśnię to na przykładzie roślin. W strefie brzegowej, która została teraz odsłonięta, występują osobniki gatunków typowo podwodnych, które giną, gdy znajdą się poza wodą. Ich populacje mogą być rzeczywiście zagrożone w przypadku drastycznego spadku poziomu wody. Inne rośliny, mówiąc kolokwialnie, lepiej „czują się”, gdy nie są całkowicie zanurzone. Trzecia grupa to są gatunki, które są na tyle plastyczne, że są zdolne do bytowania w różnych warunkach, czyli dobrze sobie radzą w warunkach zarówno podwodnych, jak i w okresach gdy znajdują się poza zasięgiem poziomu wody. One również nie ucierpią. Zatem, korzystając z języka korzyści i strat – jedne gatunki stracą, a inne zyskają w sytuacji obniżenia poziomu wody.

Nie ocenia pani tego jednoznacznie. Mówi pani o „zmianie”, nie zaś o „katastrofie”.

Zmiana jest oczywista. Czy ocenimy ją jako dobrą, czy złą, to już jest kwestia ludzkiego subiektywizmu.

Tymczasem słychać głosy w alarmistycznym tonie. Mówi się, że z jeziorami dzieje się bardzo źle. Jaka jest pani ocena tego zjawiska z punktu widzenia ochrony przyrody?

To jest trudne pytanie. Chciałabym uzmysłowić, że każdą zmianę oceniamy za dobrą lub złą z naszego, antropocentrycznego punktu widzenia. Warto być ostrożnym przy formułowaniu tego typu opinii. Oczywiście, generalnie, mając na uwadze zasoby przyrodnicze, to nie jest dobrze, kiedy ubywa wody w środowisku. Jeśli wody ubywa w związku z tym, że „majstruje” przy niej człowiek, spuszczając wodę z jezior, zanieczyszczając ją, użyźniając itp. to na pewno powinniśmy alarmować i na pewno jesteśmy w stanie temu przeciwdziałać. Natomiast jeśli tej wody ubywa na skutek procesów naturalnych, powstaje pytanie – czy możemy sobie uzurpować prawo do tego żeby oceniać ten proces jako „zły”, dlatego że uznaliśmy jakiś stan jako „korzystny przyrodniczo”? Tu wkraczamy w obszar filozofii ochrony przyrody…

 A wracając do konkretu czyli wysychających jezior…

Pozostawiając na boku filozoficzne rozważania, należy stwierdzić, że mając na uwadze potrzebę zachowania zasobów, które uważamy za wartościowe, tj. zbiorników wodnych, w tym wody słodkiej (rezerwuary takiej wody, miejsce występowania wielu organizmów), to z pewnością jest niepokojące, że wody ubywa. Rzeczywiście jest tak, że na skutek obniżania się poziomu wody w jeziorach zasoby przyrodnicze mogą zostać ograniczone, np. pewne gatunki mogą wyginąć. Tak może się wydarzyć. Obniżenie poziomu wody o metr w przypadku niewielkiego zbiornika to bardzo znacząca zmiana dla całego ekosystemu. Może ona mieć przebieg katastrofalny, czyli bardzo gwałtowny i prowadzić do wymierania organizmów. Takie sytuacje mogą się zdarzać, w niektórych zbiornikach prawdopodobnie już się tak dzieje.

Kaszuby - polodowcowe jeziora, fot. Starostwo Powiatowe w Kartuzach
Gdyby obecna tendencja utrzymywała się przez kolejnych kilkanaście lat… To jak wyglądałyby Kaszuby? fot. Starostwo Powiatowe w Kartuzach