Polska szkoła - diagnoza ruiny. Mocne słowa prof. Obrachta-Prondzyńskiego 1

Polska szkoła – diagnoza ruiny. Mocne słowa prof. Obrachta-Prondzyńskiego

Reforma edukacji spowoduje dramatyczny spadek zaufania młodego człowieka do państwa.

[Fragmenty wystąpienia na VIII Forum Pomorskiej Edukacji z dnia 11 października 2019 roku w Tatrze Muzycznym im. Danuty Baduszkowej w Gdyni] .

Cezary Obracht-Prondzyński, prof. zw. dr hab., socjolog, antropolog, historyk. Urodził się w Bytowie w 1966 r. Pracuje w Instytucie Filozofii, Socjologii i Dziennikarstwa, gdzie jest kierownikiem Zakładu Antropologii Społecznej, a w latach 2005-2012 był dyrektorem tegoż instytutu. Zainteresowania badawcze dotyczą głównie problematyki mniejszości narodowych i etnicznych, kulturowych problemów współczesności, kultury Kaszub i Pomorza, polityki regionalnej. Jest autorem lub współautorem ponad 30 książek, redaktorem lub współredaktorem ponad 20, autorem kilkuset artykułów naukowych, popularnonaukowych, publicystycznych (źródło: Uniwersytet Gdański, ug.edu.pl).

Jestem ze środowiska szkólnych (szkólny – kasz. nauczyciel) i wszystko to, co Państwu powiem, jest efektem moich codziennych rozmów, permanentnej rady pedagogicznej w domu, w gronie przyjaciół, znajomych, właściwie rozmawiamy o tym cały czas. Mam też świadomość, że to, co powiem, w wielu momentach nie będzie sympatyczne, ale jeśli rozmowa i refleksja ma mieć jakiś sens, to powinna być szczera, otwarta i publicznie trzeba artykułować wszystkie dylematy i problemy, z którymi borykamy się na co dzień, bo one rozstrzygają o tym, co będzie w przyszłości.

(…)

Wśród nas – w kręgach osób opiniotwórczych, decyzyjnych, w tych „paskudnych elitach”, a tym bardziej w szerokich rzeszach społecznych zdecydowanie nie ma silnego przeświadczenia, że nasza przyszłość zależy od edukacji. A jeśli już ono się pojawia to wszystko się zatrzymuje na pewnych niszowych, jednostkowych problemach a nie myśleniu o charakterze systemowym, strukturalnym. To powoduje że mamy bardzo dużo działań punktowych, ratunkowych.

Jeśli edukacja w Polsce dzisiaj, brzydko mówiąc, trzyma się kupy, to trzyma się dzięki determinacji, ogromnej determinacji nauczycieli, samorządów, organizacji pozarządowych – tych, którym jest ona bliska.

Obserwujemy, niestety, jak rozchodzą się drogi systemu edukacji w Polsce i w krajach najwyżej rozwiniętych. W tych krajach, na których bardzo często chcielibyśmy się wzorować, myślenie o systemie edukacji skupione jest na przyszłości. Tam w myśleniu o systemie edukacji mierzymy się z wyzwaniami, które nam niesie przyszłość. Przede wszystkim wyzwaniami o charakterze technologicznym, i chodzi tu nie tylko o to, jak używać technologii w edukacji, ale także jakie wyzwania tworzy nowa technologia w życiu społecznym. Kim my będziemy w przyszłości? Automatyzacja, robotyzacja, sztuczna inteligencja i wiele innych rzeczy… To są podstawowe wyzwania, z którymi mierzy się system edukacji, bo przyszłość młodzieży będzie w takim właśnie świecie. W związku z tym to są wyzwania o charakterze metodycznym, dydaktycznym, ale również mentalnym, osobowościowym, ponieważ często przeżywamy szoki technologiczne. I edukacja, przyszłościowa edukacja w wysoko rozwiniętych krajach z tymi wyzwaniami się mierzy i prowadzi do bardzo poważnych dyskusji na temat: po co w ogóle jest edukacja i dla kogo, gdzie się dzieje edukacja… W szkole? Czy tylko w szkole i jaka ta szkoła powinna być?

U nas – używając pojęcia Zygmunta Baumana – następuje „retrotopia”, czyli zwrot ku „wyobrażeniu o lepszej przeszłości”.

Kilku facetów wymyśliło sobie, że jeśli kiedyś chodzili do szkoły podstawowej, gdzie było osiem klas i do szkoły średniej, gdzie były cztery klasy, to było świetnie, i dlaczego nie miałoby być tak znowu… To będziemy teraz ćwiczyli, jak jest „świetnie”… Tak jak byśmy nie zauważyli, że minęło całe pokolenie, że zmienił się kontekst, otoczenie, mentalność, wrażliwość… Wszystko się zmieniło.

Nie ma powrotu do szczęśliwej przeszłości, a i ona taką nie była.

(…)

Kłopot mają ci, którzy nie akceptują zmian, które się dzieją dzisiaj. Dzisiaj w ramach myślenia retropijnego jest silne myślenie w kontrze do zmian, które się dzisiaj z nami dzieją.

(…)

Trzeba to powiedzieć wprost –

my, jako ludzie związani z systemem edukacji, doświadczyliśmy w ostatnich miesiącach i latach niezwykle destrukcyjnego procesu, i mówię to z pełną odpowiedzialnością. Niezwykle destrukcyjnego procesu, którego skutki będą się ciągnęły za nami przez lata. Cóż to jednak obchodzi tych, którzy są przeświadczeni że mają misję ratowania prawdziwej Polski.

W tym co robimy i z tym, co się dzieje z edukacją mamy do czynienia z czterema NIE.

Po pierwsze – jest to nieprzewidywalność. Działania są podejmowane w krótkim horyzoncie czasu. Nie wiadomo, co jest za rogiem. Kto z państwa jest w stanie przewidzieć, jak system edukacji będzie wyglądał za kilka miesięcy albo za rok? To jest absolutnie nieprzewidywalne, nieprzewidywalne są również rozmaite rozstrzygnięcia prawne czy inne rozstrzygnięcia, które nas obowiązują. (…) Nieprzewidywalność w systemie świadczy o kompletnym braku wyobraźni dotyczącej tego, jak funkcjonuje szkoła.

Drugie NIE, z tym związane, to jest niestabilność. Moja żona uczy w szkole średniej i mówi, że żaden rocznik od wielu lat nie robił matury w tym samym trybie. Rok do roku zawsze ktoś coś pokombinuje i coś zmieni. A jeśli szkoła czegoś oczekuje, jeśli czegoś oczekuje system wychowywania, kształtowania młodzieży, to przede wszystkim oczekuje przewidywalności i stabilności. Dlaczego to takie ważne? Dlatego, że wszyscy, którzy uczestniczą w systemie edukacji – nauczyciele, administracja szkoły, i również uczniowie, muszą wykonywać gigantyczny wysiłek adaptacyjny do zmieniających się reguł gry. Nikt tego nie uwzględnia. Dlatego twierdzę, że nikt nigdy nie policzył prawdziwych kosztów reform, ponieważ robota adaptacyjna, która musi zostać wykonana, na przykład rzez nauczycieli, przez administrację szkolną, to są dziesiątki, setki, tysiące godzin pracy, którą ktoś musi wykonać pisząc wszystkie regulaminy, protokoły, ustalenia… Ktoś wykonuje tą pracę i oczywiście nigdy za nią nie jest zapłacone. To jest ogromne marnotrawstwo energii, która powinna być wykorzystana na inne rzeczy, do których jesteśmy w szkole powołani. Ten wysiłek adaptacyjny bywa bardzo często nużący i ogromnie zniechęcający.

Trzecim NIE jest niespójność. Znam nauczycieli w szkołach średnich, którzy uczą według czterech podstaw programowych. Przecież to jest do zwariowania… Nie mówiąc o tym, w jak niespójnym systemie funkcjonują uczniowie. Nie funkcjonują wedle reguł znanych, akceptowanych i przede wszystkim przewidywalnych. Mamy mnóstwo pęknięć strukturalnych w systemie edukacji. To dotyczy treści kształcenia, również podstawy programowe są ze sobą niespójne, dotyczy zgodności podstaw programowych z niedostępnymi bardzo często podręcznikami. W edukacji zawodowej ciągle wielu podręczników po prostu nie ma i nikt się nie martwi tym, że nauczyciele muszą sami sobie tworzyć narzędzia żeby móc pracować. To dotyczy również niezgodności między tym, jak toczy się życie społeczne i jakie są oczekiwania grup społecznych i co szkoła może, albo co musi im zaoferować, czego oczekują rodzice, czego oczekuje młodzież, nie mówiąc o systemie gospodarczym.

Czwarte NIE – to nieadekwatność, zwłaszcza w odniesieniu do wyzwań przyszłości. Jeśli nadal trzymamy poziom i nasi uczniowie w różnego rodzaju olimpiadach i konkursach międzynarodowych święcą triumfy, to pokazuje, że mamy zdolną młodzież i ogromną determinację naszych szkólnych, w tym, żeby tej młodzieży tworzyć szanse do tego aby swoje talenty mogła rozwijać. Problem jednak w tym, że choć nasi uczniowie odnoszą te sukcesy, to muszą ponosić ogromny wysiłek adaptacyjny do chaosu który został im narzucony, wysiłek również mentalny. Problem polega na tym, że bardzo wielu się w tym systemie nie odnajduje. Nie oznacza to mniej mądrych, tylko mniej wytrzymałych, mniej odpornych. Kto weźmie na siebie odpowiedzialność za ogromne skutki psychologiczne niepowodzeń adaptacyjnych do chaosu, który został tej młodzieży zafundowany? A przecież ona z tymi dylematami z okresu młodości pójdzie w dorosłe życie. To są skutki odłożone w czasie.

Młody człowiek spotyka się z państwem przede wszystkim poprzez szkołę. Jeśli ta szkoła jest fundowana na chaosie, to funduje mu jedną naukę: nie ufaj państwu, nie ufaj swojemu kontraktowi z państwem. Przecież to ma skutki dla późniejszych zachowań obywatelskich.

Ten brak spójności, niestabilność, nieadekwatność i nieprzewidywalność sprawiają, że młody człowiek nabiera głębokiej nieufności, do systemu państwowego. Czy ktoś pomyślał o tych długofalowych skutkach reform?

Tym co jest szczególnie bolesne i jednocześnie bardzo zauważalne w ostatnim czasie, a mówię to z pełną odpowiedzialnością, jest łatwość dyskredytowania szkoły, nauczycieli a także młodzieży. Wielokrotnie w naszym środowisku mówimy sobie i myślimy jak nisko, jak dramatycznie nisko w społeczeństwie cenimy pracę nauczycieli i jak drwiąco wypowiadamy się o szkołach. Świadczą o tym nie tylko reakcje na strajk nauczycieli, którzy mieli do niego prawo, jak każda grupa zawodowa, ale także wypowiedzi polityków z różnych stron sceny politycznej.

(…)

Jak w takiej sytuacji budować autorytet grupy zawodowej? Jak w takiej sytuacji budować autorytet szkoły i edukacji bez której nie ma przyszłości? Nie doceniamy długofalowych skutków operacji zniesławiania nauczycieli i szkół.

Być może moglibyśmy powiedzieć: rząd tę walkę wygrał.

Ale Polska na pewno ją przegrała. Przegrała ją polska gospodarka, polityka, polskie rodziny, przegrał ją polski Kościół, przegrała ją polska przyszłość. I to są skutki, z którymi niestety będziemy się borykać przez wiele dekad.

(…)

Nic nie da zaklinanie rzeczywistości w perspektywie dramatycznie naruszonego statusu i prestiżu społecznego nauczyciela, ale też całego systemu kształcenia. On już był, powiedzmy sobie szczerze, niski i systematycznie się obniżał, ale nigdy nie był, w sposób zamierzony, celowy, z premedytacją i przy wykorzystaniu instytucji władzy publicznej, przez tę władzę niszczony. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie było. To jest nowa „jakość”.

(…)

Pojawia się pytanie, jaki jest ukryty program? Pedagodzy, socjologowie, filozofowie często śledzą ukryty program, czyli to, co jest schowane, jaki jest kulturowy ideał osobowości kształtowany przez narzucane reguły gry w modelu wychowawczym. Jeśli się temu bliżej przyjrzymy, to człowieka może ogarnąć smutek, ale i strach. Ponieważ w tym, co jest dzisiaj konstruowane i w tym, co jest w szkole narzucane widzimy retrotopię, tradycjonalizm, naszyzm, silny konsumpcjonizm, brak otwartości i silny darwinizm społeczny. Wygrywa ten, kto ma najlepsze pochodzenie, majątek.

Próba rekonstrukcji takiego ideału osobowości, nie tyle rządzącej partii, ile całego nurtu ideowego, coraz silniej wpisywanego w system szkolny, pokazuje, że tym ideałem jest młody człowiek…

  • Konformistyczny, oportunistyczny tradycjonalista pielęgnujący naturalny podział ról, przywiązany do ideologicznie zdefiniowanej tradycyjnej roli rodziny.
  • Pasywny społecznie, którego aktywność powinna ograniczyć się do pracy i udziału w rytualnych, głównie religijnych czy narodowych aktach wierności i uznania dla władzy poprzez uczestnictwo w często pseudopatriotycznych rekonstrukcjach czy wiecach nastawionych na zdobywanie poklasku.
  • Skupiony na konsumpcji i wdzięczny za to, że na tę konsumpcję go stać.
  • Niechętny obcym, obojętnie jak sobie aktualnie zdefiniujemy owego obcego (…).
  • Nasiąknięty manipulacyjnie sformatowaną wiedzą historyczną i używający języka który służy wywyższaniu nas i poniżaniu tych, którzy są obcy, inni, którzy są wrodzy.
  • Idealnie elastyczny, a właściwie plastyczny, poddający się dowolnemu kształtowaniu przez tego, który ma aktualnie takie pragnienie.

Pytanie, czy naprawdę chcemy, czy naprawdę jest to nasza ambicja, aby przyszłe pokolenia były kształtowane w takim duchu ideowym? Czy to jest to, co czeka nas w najbliższej, dającej się opisać, przyszłości?

Czy takie kształcenie ma nam zagwarantować powstanie silnej demokratycznej, otwartej na świat wspólnoty obywatelskiej, która potrafi zaoferować światu coś poza miazmatyczną wizją rechrystianizacji Europy?

(…)

Być może wszystko to dzieje się właśnie dlatego, że nie mamy innej oferty…

To nie koniec – obejrzyj wykład profesora Cezarego Obrachta-Prondzyńskiego w całości:

[w powyższym tekście wszelkie wyróżnienia i dobór fragmentów oraz drobne poprawki językowe, stylistyczne pochodzą od redakcji]