Kwiat paproci. Nagie Kaszubki w ciemnym lesie 3

Kwiat paproci. Nagie Kaszubki w ciemnym lesie

Rozbierały się do naga, wchodziły do lasu. Za nimi podążali chłopcy

Słowiańska Noc Świętojańska, zwana Nocą Sobótkową lub Nocą Kupały, jest obecnie kojarzona dość jednoznacznie – kwiat paproci z jednej strony, z drugiej rozpusta, rozwiązłość, przy ognisku, rzecz jasna. Wystarczy wpisać do wyszukiwarki internetowej powyższe hasła, by ujrzeć na monitorze nagie dziewczyny tańczące wokół ogniska. Podpisy nie pozostawiają wątpliwości: „Słowiańskie święto seksu”. Inna rzecz, że artykuły najczęściej są napisane na podstawie Wikipedii. Trudno oprzeć się wrażeniu, że wydawcy internetowi korzystają w ten sposób z okazji by przyciągnąć czytelników jedynie zdjęciem nagich ciał.

campfire-1211654_1920

Tak czy inaczej – zasadne jest pytanie: czy rzeczywiście przy sobótkowych ogniskach dochodziło do zbliżeń, orgii – tak, jak często jest to przedstawiane?

W tym miejscu konieczna jest dygresja. Bardzo często – zapewne dla atrakcyjności przekazu, autorzy publikacji bez cienia wątpliwości, piszą o tym, co działo się w czasach przedchrześcijańskich (gołe panny o wyglądzie modelek, tańczące przy ognisku, jak należy sądzić z kontekstu, pochodzą sprzed X wieku). Tymczasem, rzecz jasna, nie mamy wiarygodnych źródeł pisanych, żadnych relacji, które wskazywałyby na przebieg sobótkowych uroczystości przed tysiącem lat.

Od religii do rozpusty

Mamy natomiast takie źródła, jeśli chodzi o to, co pozostało ze słowiańskich wierzeń w kulturze ludowej Kaszubów. Bo bezsprzecznym jest fakt, że akurat podczas Nocy Świętojańskiej spotykało się to co pogańskie z tym co chrześcijańskie. Zresztą istota tego spotkania była wieloznaczna i wielowymiarowa. Najogólniej rzecz ujmując, w tę właśnie noc na Kaszubach zazębiały się ze sobą i trwały w uścisku dwie sfery życia – sacrum i profanum. Kaszubi przeżywali tej nocy szczególne emocje – od religijnych uniesień, przez metafizyczne lęki przed siłami zła, po pożądanie będące swoistym hołdem składanym na ołtarzu ludzkiej natury.

Wczytując się w poszczególne opisy kaszubskich obrzędów Nocy Świętojańskiej, trudno oprzeć się wrażeniu, że jest to bodajże najbardziej niejednoznaczne i przez to – tajemnicze dla nas, współczesnych, święto ludowe. Wracając zaś do seksu, który miałby być jakoś szczególnie praktykowany przy sobótkowych ogniskach – nie są dostępne żadne relacje wskazujące na dzikie orgie, choć i ten aspekt życia jest obecny – i to bardzo wyraźnie, w obrzędowości kaszubskiej związanej z Sobótką. Tylko że zaznacza się w bardziej subtelny sposób niż chcieliby tego autorzy publikujący erotyczne zdjęcia przy okazji artykułów o Nocy Świętojańskiej.

Prasłowianie i chrześcijanie

We wcześniejszych odcinkach cyklu pisaliśmy o lęku Kaszubów przed siłami złych mocy, przed czarownicami, które tej nocy będą oddawać się diabelskim grzesznym harcom. Pisaliśmy również o mistyce i religijności tych obrzędów, w których nierzadko kluczową rolę odgrywało przebaczenie win, wybrzmiewała Ewangelia św. Jana. Wszystko to jest jakby bardzo „chrześcijańskie”, zgodne z dychotomicznym pojmowaniem świata, w którym zło nieustannie ściera się z dobrem, a areną walki jest dusza ludzka i otaczający – zupełnie realny przecież, świat. Człowiek – Kaszuba w tym świecie jednoznacznie musi się opowiadać po stronie dobra, rozumianego ewangelicznie.

Tymczasem podczas Nocy Sobótkowej, nagle… jakby następował zwrot o 180 stopni.

Ludzie – ci sami, którzy słuchali Ewangelii i wzajemnie w imię Jezusa odpuszczali sobie winy, ci sami, którzy piętnowali kanię będącą symbolem rozpusty i zepsucia, nagle rozpoczynają grzeszne hulanki.

Czyżbyśmy mieli tu efekt – z jednej strony, działania zbiorowej pamięci o czasach przedchrześcijańskich, z drugiej zaś – rezultat wielowiekowej pracy kaznodziejów?

palm-fern-1367904_1920

Tylko dla dorosłych

Już podczas obrzędu ścinania kani, który zapewne rozpoczynał nocne świętowanie, mamy wyraźnie zaznaczony pierwiastek inicjacji, jak należy sądzić, również takiej, która wprost odnosi się do sfery relacji damsko – męskich. Zapewne owa inicjacja kryje się pod postacią eufemizmu: „podczas Nocy Świętojańskiej młodzi pasterze uzyskiwali prawo do uczestniczenia we wszystkich rozrywkach przeznaczonych dla dorosłych członków społeczności”.

Znamienne, że już od samego początku przygotowań do ścinania kani trwają zabiegi o względy płci przeciwnej. Chłopcy, za pomocą kawałków drewna, tzw. kawli, losują wybranki na ten wieczór, które z kolei są zobowiązane do jak najpiękniejszego przystrojenia wstążkami chłopięcych czapek. Również i samo widowisko, odgrywane często przez młodych mężczyzn, ma na celu „zaprezentowanie swych walorów” zgromadzonym wokół dziewczętom – dowcipu i sprawności. Wszak młodzi Kaszubi wiedzieli przecież, że niebawem będą mogli napić się gorzałki i ruszyć do tańca z dziewczętami, a potem, być może… pójść z nimi (albo za nimi) do lasu by odnaleźć kwiat paproci.

Kwiat wiedzie na zatracenie

Ów mityczny kwiat paproci, który – jak wiadomo, nie istnieje, w wyobraźni ludowej przybierał różne kształty i barwy. Czasem przypominał mieniące się na czerwono szklane oko, innym razem otaczała go świetlista poświata. Rósł w niedostępnych zaroślach, na moczarach. Zakwitał tylko na chwilę, według jednych relacji – między godziną jedenastą a północą, według innych – tuż po północy.

Najistotniejsza jednak jest magiczna moc tej fantastycznej rośliny. Magiczna i prowadząca ku zatraceniu…

Ten, kto odnajdzie kwiat paproci, stanie się bogaty. Wokół rośliny odnajdzie liczne bogactwa, skarby wydobyte z zapadłych zamków, których, jak wiadomo, na Kaszubach jest wiele. Będzie się cieszył doskonałym zdrowiem do późnej starości. Jednak okupi to swoje powodzenie w sposób szczególny: nie będzie już dobrym człowiekiem. Stanie się pyszny, wyniosły, chciwy. Zbliży się w ten sposób do ciemnej strony dychotomicznego świata.

Mimo to uczestnicy sobótkowych uroczystości, które zdążyły już przerodzić się w hulanki, wyruszali do lasu na poszukiwanie mitycznej rośliny.

Niebezpieczne to było zajęcie. Na poszukujących czyhały czarownice wraz z całą menażerią pomocników – złych duchów, potworów i zjaw. Próbowały sprawić, że poszukujący zgubią się w lesie, pojmać ich. Pod żadnym pozorem nie wolno było oglądać się za siebie. W takim przypadku czekała na człowieka niechybna zguba.

Nagie dziewczęta w środku ciemnego lasu

W wielu relacjach powtarzał się ten sam motyw – wyruszali chłopcy z dziewczętami, w parach. Nikt im tego nie mógł mieć za złe. Zgoda na takie nocne przebywanie w lesie, bez świadków, „sam na sam”, usankcjonowana była tradycją – tylko w tę jedną, najkrótszą w roku, noc.

Osobnym pytaniem jest, co młodzi ludzie – zapewne rozgrzani alkoholem i tańcem, robili? Czy rzeczywiście, narażając się na niebezpieczeństwo ze strony czarownic i straszydeł, przetrząsali krzaki w poszukiwaniu mitycznego szczęścia?

Nie we wszystkich opowieściach powtarza się ten sam scenariusz. Jak pisze Piotr Schmandt w książce „Sobótka, ścinanie kani, ogień i czary na Kaszubach”: „O północy bazuny obwieszczały bawiącym się przy ognisku czas poszukiwania – moment wyprawy po kwiat paproci. Najchętniej na takie wyprawy wyruszały dziewczęta spragnione władzy nad wieloma aspektami życia, jaką dawało posiadanie kwitnącego świętojańskiego skarbu. Dziewczęta, szukając upragnionego kwiatu, musiały wejść do lasu zupełnie nagie. Wykorzystywali ów pradawny obyczaj rozmiłowani w niewieścich wdziękach chłopcy, wyruszający z kolei właśnie na poszukiwanie nagich dziewcząt. Trudno skądinąd przypuszczać, aby panny nie brały pod uwagę takiej możliwości…”. W jednej relacji więc po kwiat paproci wyruszają młodzi Kaszubi w parach, w drugiej – nagie młode kobiety idą pierwsze, za nimi chłopcy… Nietrudno doszukać się wspólnego mianownika dla takich „poszukiwań”.

 

laska w krzakach

Kwiat paproci albo szczęście zwyczajne, bez magii i rozpusty

W tradycji ludowej przetrwała również inna opowieść, która w miejsce podejrzanego moralnie kwiatu paproci wstawia figurkę Matki Boskiej. W Sianowie podczas Nocy Świętojańskiej młoda para zakochanych wyruszyła do lasu na poszukiwanie cudownej rośliny. Bardzo się kochali i pragnęli szczęścia, jednak ich rodzice byli skłóceni ze sobą, co stało na drodze do ślubu i wesela. Jednak nie znaleźli kwiatu, tylko figurkę Matki Boskiej. W ten sposób, bez udziału magii, rozwiązały się ich wszystkie problemy.

Wedle legendy to ta sama figurka, które dziś ozdabia sianowskie sanktuarium. I tak oto, kolejna świecka (a może pogańska?) legenda ustępuje miejsca opowieści wywiedzionej z religii.

***

To już wszystkie odcinki cyklu o Nocy Świętojańskiej na Kaszubach. Trudno pokusić się w tym miejscu o jakieś uogólniające podsumowanie. Bo też cała obrzędowość wymyka się jakimkolwiek uogólnieniom. Kaszubska sobótka była i święta, i grzeszna zarazem. I wzniosła, i żartobliwa. I straszna, a czasem – pełna nadziei; na odkupienie win, na zbawienie. Była zwierciadłem, w którym odbijała się rzeczywistość mieszkańców dawnych Kaszub.

 

Korzystałem z: Piotr Schmandt, „Sobótka, ścinanie kani, ogień i czary na Kaszubach”, Gdynia 2014.