Kaszubska czarownica przez miotłę nie przejdzie 5

Kaszubska czarownica przez miotłę nie przejdzie

Uwaga na kobiety, które mają beczułkę smoły na głowie. I są stare, chude i szczerbate.

[Zdjęcia: Tomasz Słomczyński, zostały wykonane 1 maja 2016 roku podczas widowiska obrzędowego w Muzeum – Kaszubskim Parku Etnograficznym im. Teodory i Izydora Gulgowskich we Wdzydzach Kiszewskich]

Początek maja to czas, w którym z wiosek kaszubskich wypędza się czarownice. W związku z powyższym przypominamy naszym Czytelnikom, jak czarownice rozpoznać, jak się uchronić przed czarami i jak postępować w kontaktach z tymi kobietami. Opieramy się na wiarygodnym źródle, jakim jest „Słownik gwar kaszubskich na tle kultury ludowej” Bernarda Sychty. Ilustracje pochodzą z Wdzydz Kiszewskich, gdzie w dniach 1,2 i 3 maja 2016 roku próbowano wypędzić ze wsi jedną z czarownic.

Čarowńica kobieta, najczęściej stara, chuda, szczerbata, to baba, która za pośrednictwem diabła rzuca uroki.

Jest wiele oznak, po których bez trudu można poznać czarownicę. Godzinami patrzy w słońce. Ma dzikie, czerwone oczy, a w źrenicach kozła z rogami. Często nosi czerwone ubrania: rękawice, nogawice, spódnice, chustkę. Na głowie ma niewidzialną drewnianą beczułkę od smoły. Na nogach wielkie korki, w które spluwa. Nie śpi w łóżku, tylko w taczce. Gada do siebie, zbiera zioła na cudzych polach i miedzach i ucieka przed zapalonym jałowcem i święconą wodą.

Mimo tak jasnych i czytelnych znaków, możemy niekiedy mieć wątpliwości, czy podejrzana osoba rzeczywiście trudni się czarowaniem. W tej sytuacji zaleca się szereg prób mających na celu ostateczne wyjaśnienie tej kwestii.

Należy położyć miotłę przez próg. Czarownica albo się cofnie, albo najpierw podniesie miotłę, a dopiero potem wejdzie. Można zapalić gałąź jałowca – czarownica ucieka przed zapalonym jałowcem i święcona wodą. Ostatecznie dokonuje się próby wody wrzucając podejrzaną do jeziora lub rzeki – czarownica nie może utonąć ponieważ diabeł utrzymuje ją na powierzchni. „Pływa jak czarownica” – mawiają Kaszubi o dobrym pływaku.

Poza tym, oczywiście, czarownice poznajemy po towarzystwie, w jakim ją widujemy. Posiadają one służących, którzy im towarzyszą. Są to: myszy, ropuchy, wrony, sowy, albo siedem czarnych kotów.

Co złego czyni czarownica? Lista, niestety, jest długa. Potrafi zniszczyć urodzaj, zasusza mleko u krów, zapala miłość, wywraca wozy z weselnikami, wygasza ogień, rzuca uroki (nawet na własną córkę) na ludzi i zwierzęta, zadaje diabła, zasadza kołtuna, rzeszotem przelewa jezioro, albo wypija z niego wodę, przenosi góry, wyrywa lasy z korzeniami, ściąga śnieg gorącym latem, siebie i innych zamienia w chmury na niebie, zamienia zwierzęta w wilki, grzebień rzucony za uciekającym zamienia w las, chustkę w ogień, kłębek nici – w rzekę.

Czarownice spotykają się na swoich sejmikach. Kilka razy do roku w każdą pełnię księżyca lecą na Łyse Góry; główny sejmik odbywa się w Noc Świętojańską. Przed taką „imprezą” czarownica smaruje się dziegciem i wsiada na miotłę, na której leci na miejsce spotkania. Podczas owych sejmików czarownice składają pierwszej z czarownic zwanej „diablą ciotką” sprawozdanie z swej miesięcznej względnie rocznej działalności, mianowicie m.in.: kogo zaklęły, komu zadały diabła, czyim krowom masło i mleko odebrały. Następnie czarownice odbierają rozkazy, co mają czynić na przyszłość. Zloty kończą się wspólną ucztą i tańcami czarownic z diabłem, któremu spowiadają się ze swej miłości.

Na Kaszubach są całe wsie, w których mieszkają niemal same czarownice. Dzieje się tak dlatego, że czarownica jest ogromnie zazdrosna o swą moc, z której nikomu się nie zdradza, jedynie swej córce (wówczas wsadza jej smolnicę na głowę, każe jej pić mleko od czarnej kozy i wyrzec się Boga). W ten sposób wytworzyła się jakoby pewna kasta, pewien stan dziedziczny czarownic. Całe wsie zasłynęły na okolicę, jako „wsie czarownic”. To są: Wierzchucino, Smolno, Chałupy, Wielki Kack, Pogórze, Piechowice, Karsin, Rekowo, Ramleje, Pierszczewo, Rębiechowo, Przodkowo i przede wszystkim zaś: Staniszewo. Jeśli chodzi o Staniszewo, to, jak pisał Bernard Sychta – żaden obcy wóz nie przejeżdżał tamtędy w obawie, by mu koło nie spadło. Listonosze zatykali święcone zioła w ołówki. Sąsiedzi z okolicznych wsi wzbraniali się tam jeść. Chłopcy nie brali stąd kobiet za żony.

Oczywiste jest, że najlepiej zawczasu uchronić się przed jakimikolwiek kontaktami z czarownicami. Wówczas niepotrzebne będą powyższe zabiegi. W tym celu należy profilaktycznie palić ogień w noc świętojańską, w tzw. Sobótkę. Wówczas oświetlamy czarownicom drogę na Łysą Górę i w ten sposób jak najprędzej pozbywamy się ich ze wsi.

93
Do ostatnich chwil ważyły się losy oskarżonej. W końcu jednak do egzekucji nie doszło.

Czarownice najczęściej czeka smutny koniec: ginie z ręki samego diabła, który ją dusi na śmierć. W bajkach kaszubskich najczęściej rozszarpuje się czarownice bronami albo przywiązuje do rogów dwóch byków.

Wydawany w latach 1967-1976 „Słownik gwar kaszubskich na tle kultury ludowej” to monumentalne dzieło Bernarda Sychty – księdza, etnografa i językoznawcy. Rzecz jasna, w Słowniku nie znajdziemy sformułowań wskazujących na konieczność rozpoznawania i obrony przed czarownicami – to już adaptacja treści dzieła do potrzeb niniejszego artykułu, dokonana przez wyżej podpisanego autora.

Ksiądz Bernard Sychta pisał natomiast (przełom lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku): „wiara w czarownice jest do dziś na Kaszubach dość żywa, choć już nie tak bardzo, jak w pierwszej połowie XIX wieku, kiedy to jeszcze pławiono kobiety posądzone o czary”. Porzucając ostatecznie żartobliwy ton należy stwierdzić, że praktyki karania kobiet posądzanych o czary cechowały się wyjątkowym okrucieństwem. W Magazynie Kaszuby pisaliśmy ostatnio o procesie czarownicy, który odbył się w 1695 roku w Staniszewie – artykuł na ten temat znajdziesz TUTAJ.

Za pomoc w przygotowaniu materiału dziękuję Muzeum – Kaszubskiemu Parkowi Etnograficznemu im. Teodory i Izydora Gulgowskich we Wdzydzach Kiszewskich.

PS. Autor tekstu w niezupełnie słownej ekwilibrystyce:

 

Zainteresował cię temat? Przeczytaj również: Sobótka na Kaszubach. Ogień oczyszcza